Zapraszamy do cieni Świata Mroku.
Obserwator
Skrzywiła się i zasłoniła twarz dłońmi.
- I co? - spytała cicho - Nie ma innego wyboru? Przed chwilą byli krwiopijcy. Teraz co zaś? Nie ma innych stron? Wilkołaków, elfów, rycerzy światła? - nieco rozczarowanym tonem - Szczerze mówiąc, nie widzi mi się wieczna męka.
Offline
Astrid Vandilsen
Las - Queens
- Przykro mi... do innych się nie dołącza... rodzi się takim. Trzymamy cię tutaj, bo nie możemy uzgodnić co z tobą zrobić... albo posłać cię na śmierć do miasta. Długo nie przeżyjesz w takim stanie. Lub cię tutaj trzymać, ale duchy nie zapominają i miasto do ciebie samo przyjdzie i weźmie cię.
Offline
Obserwator
Zamknęła oczy.
- Co jest bezpieczniejsze dla was? - spytała dość łagodnie. Siłą rzeczy uratowali jej życie - I czy nie ma pewności, że urodziłam się... cóż, taka? Powiedz, że jest chociaż szansa.
Offline
Astrid Vandilsen
Las - Queens
- Potrafię wyczuć takie rzeczy... przykro mi. - po chwili znowu odpowiedział. - Najbezpieczniej dla nas będzie... że jak się podleczysz... sama nas opuścisz. Dlatego Rick powiedział, że musisz zostać tutaj dwa dni.
Offline
Obserwator
Skinęła głową. Smutno, z pewnym rozczarowaniem. Umrzeć albo... cóż, umrzeć? Wybór zgoła cudowny. Oparła się wygodniej o poduszki.
- Szkoda - zauważyła ponuro - Niech tak będzie.
Offline
Astrid Vandilsen
Las - Queens
- Zostawię cię samą. - wstał z krzesła. Mimo iż był starszym człowiekiem, to nie stękał z bólu ani nie wyglądało, żeby wiek mu przeszkadzał. - Jak będziesz chciała to możesz wyjść do nas pogadać. Powiem im, żeby cię już nie wypytywali. - po tych słowach opuścił Astrid. Została sama z swymi myślami.
Offline
Obserwator
Nie chciała. Wiedziała, dlaczego. Styk ze światem nadnaturalnym sprawił, że faktycznie w jej sercu otworzyła się ta mała klamra, otwór pustki, który ział teraz tęsknotą i rwącym bólem. Nie żywiła miłości do wampirów - ba, do żadnych nieracjonalnych rzeczy również. Chciała zostać tutaj. Duchy - kimkolwiek by nie były - są niesprawiedliwymi istotami. Co dla niej przygotowały? I dlaczego są tak okrutne, skoro skazują ją na los, którego nie chce?
Uderzyła dłonią w poduszkę, wzdychając z irytacją.
- No dalej - wyszeptała w przestrzeń - Wyjaśnijcie, dlaczego. Czemu nie chcecie mnie jako własnej, tylko wysyłacie do wrogów moich przyjaciół, bym stała się ich wrogiem? To nie ma sensu. Dlaczego? Dlaczego nie przynosicie mi wieści o moim bracie, okrutny losie? Widzę tam ojca mego. W Valhalli bohaterowie żyją wiecznie.
Mruknęła coś niewyraźnie i skuliła się na posłaniu. Spać. Po prostu spać.
Offline
Astrid Vandilsen
Las - Queens
24 Sierpnia 2002, godzina 18:45
Sen ukoił jej nerwy, ale obudził spoconą. Widziała ochroniarza Hillsfara w jakimś pomieszczeniu, wysoko na Manhattanie. Stał na balkonie, a za nim na horyzoncie był księżyc. Pokazywał dłonią, aby się zbliżyła. Gdy tylko to zrobiła, to ją przytulił do siebie. Czuła, że zaraz ją pocałuje, ale jednak urosły mu kły i wbił jej się w gardło. Wtedy się obudziła.
Powoli zbliżała się noc. Była głodna, ale czuła że ktoś coś smacznego robi. Grupka na zewnątrz była po zakupy i właśnie robią grilla. Alkohol, kiełbaski. Jedzenie.
Offline
Obserwator
Nie obchodziło jej to jednak. Mimo wszystko. Napiła się tylko wody ze szklanki i położyła znowu, czasem kręcąc, czasem przewracając się na łóżku. Astrid bała się panicznie przywiązania. Wiedziała, że tak będzie. Cholera. Cholera.
Offline
Obserwator
- To chyba nieodpowiednie w moim stanie - mruknęła, zakłopotana, całkowicie na niego nie patrząc - Nie wiem, czemu to robisz. Przecież będziemy wrogami.
Offline
Obserwator
Wzruszyła ramionami.
- Miałam sen, że ugryzł mnie wampir - powiedziała cicho.
Offline
Obserwator
- Nazywali to zapachem krwiopijców - skinęła podbródkiem w stronę wyjścia z przyczepy - I chcieliście mnie zabić. I gdybym została wampirem... bylibyśmy wrogami, prawda?
Offline