Zapraszamy do cieni Świata Mroku.
Astrid Vandilsen
Las - Queens
- Wampirom nie można ufać. Wolimy być ostrożni w tej mierze. Są terytorialni... my tak samo. Część z nas by po prostu zabiła wampira bez pytań... ale reszta nadal pamięta, że zostanie wampirem nie jest w prawie wszystkich przypadkach z wyboru. Nie musisz być naszym wrogiem... ani my twoim.
Offline
Obserwator
Pochyliła smutno głowę. Chabrowe oczy zeszkliły się nieco, jakby wezbrał w nich sam Garsecg.
- Wolałabym być taka jak wy - poskarżyła się - To takie niesprawiedliwe.
Offline
Obserwator
- Chciałabym się "taka" urodzić - odparła markotnie - Tobie nie przeznaczono tak po prostu... ot, umrzeć. Idź i umrzyj, Baldurze, przygotowano ci złote kielichy, zabije cię jemioła.
Prawie się rozpłakała, mówiąc to.
Offline
Obserwator
- Nie będę mogła jeść, zapewne - oderwała sobie kawałek kiełbaski - Przecież na filmach było, że one piją tylko krew. Nie będę mogła więc wypić nic poza nią. To nie jest dobry los. Ale skoro Norny tego chcą - bo tymi duchami muszą być Norny, skoro przepowiadają przyszłość, tak się stanie.
Offline
Obserwator
Sama sobie coś zanuciła, kończąc jedzenie. Oblizała tylko palce, wytarła je w papierową chustkę, napiła się coli i westchnęła głucho. Potem znowu oparła głowę na poduszce i starając się przypomnieć sobie wszystkie wielkie czyny Thora, usypiała się sama.
Offline
Astrid Vandilsen
Las - Queens
24 Sierpnia 2002, godzina 22:31
Krzyki na zewnątrz obudziły Astrid. Nie śpiewali. Nie biesiadowali. Coś się stało.
- Jak to? Wszyscy?! - słyszała. Chyba wydarzyło się coś, co wstrząsnęło całą grupę. Widziała, że brakuje motocyklistów, a raczej jest tylko jeden. Cały w krwi.
Offline
Obserwator
Skoro już niesiesz śmierć, Astrid Vandilsen, wyciągnij do niej stęsknione dłonie.
Dźwignęła się z łóżka i rozejrzała za swoimi rzeczami. Umysł miała jaśniejszy niż zwykle. Czego potrzebowała? Tylko broni.
Są Twoimi przyjaciółmi. Nikt nigdy nie ocalił ci życia, dlatego będzie ich bronić. Jaka to sztuka podnieść kota, który tak naprawdę jest wężem okalającym świat...
Offline
Astrid Vandilsen
Las - Queens
- Ona ich tu sprowadza! Musimy się jej pozbyć!
- Zamknij się!
Usłyszała wyk i uderzenie. Ktoś poleciał. Dostał mocne uderzenie.
- Nikt jej nie zmusza do niczego. Jeśli chce odejść to odejdzie. Ma jednak teraz złamane żebra i zginie wracając do miasta.
- Ty chyba nie masz zamiaru...
- Już to zrobiłem... zadzwoniłem po nią, jak byliśmy na mieście. Przyjedzie za pół godziny.
- Sprowadzasz wampira do nas?! Kompletnie oszalałeś?!
- Chociaż nie będzie musiała ich szukać.
Grupa na zewnątrz zaczęła się przekrzykiwać. W czasie gdy Astrid szukała swojej broni, do środka wszedł mężczyzna w garniturze.
- Czego szukasz?
Offline
Obserwator
- Tego, co was ocali - mruknęła obrażona samą sugestią - Rozumiem, że przyszli po mnie. Dlaczego? Czego chcą, czego chcą dokładnie?
Offline
Obserwator
- Ale przecież ja to sprowadzam, prawda? - momentalnie zaprzestała poszukiwań i spojrzała wprost na niego - To moja wina, tak słyszę. Więc jeśli to przyjdzie, powinnam się z tym zmierzyć.
Duma przeważała nad strachem. Astrid była pyszna, a momentami nawet zarozumiała, więc ciężko było jej dopuścić do siebie myśl, że teraz jest inaczej.
- Sama wrócę do miasta - wymamrotała urażona - Nie chcę wampirzycy, która tylko patrzeć będzie, jak mnie pokąsać.
Offline