Zapraszamy do cieni Świata Mroku.
Jack Johnson
Ulice - Queens
Theme.
Zaczął otwierać. Serce mu cały czas skakało. Wampiry? Potwory? Teraz ta skrzynia. Otworzył ją dość wysoko i ujrzał coś okropnego. W środku było jakieś cielsko. Nie zwłoki. Nie ludzkie ciało. Cielsko. Masa ludzka. Ruszała się.
Offline
Obserwator
Raper przekręcił głowę w bok wpatrując się w zawartość paczki, jakby zastanawiając się co to może być. Gdy sobie coś uświadomił, skrzywił się znacznie. A kiedy zobaczył że to coś się rusza i natychmiast zamknął pudło. Zerknął na Ricka śmiertelnie poważnie.
-Dobra... Wierze. We wszystko kurwa wierze. Co to jest do chuja...? Mięso na kilogramy? I po chuj to Julesowi? Też jest pierdolonym krwiopijcą? Znów wrzucił paczkę na tył samochodu i ruszył. Spokojniejszy. Teraz miał pewność że wcale mu nie odbija, to nieco go uspokoiło. A nawet bardzo. Odpalił stacyjkę i ruszył ponownie w stronę baru.
Offline
Jack Johnson
Ulice - Queens
- To już sprawa Jules co ci powie. Ja miałem jechać z tobą na sprawdzenie. Czy spierdolisz... lub pójdziesz komuś wygadać... czy nawet oszalejesz do reszty i zaczniesz strzelać w kogo popadnie.
Offline
Obserwator
-Nie, nie i chuj. I tak kurwa, myślisz że kto by mi uwierzył? Prędzej by mnie w psychiatryku zamknęli. Jesteś spoko ziom, jak na białasa. A teraz gdzie ten jebany bar... -Uspokoił się już do reszty, bo znów zaczął używać swojego kochanego slangu. Co swoją drogą, w jego mienianiu było sporym komplementem dla Ricka. Czemu to cholerne miasto musi być takie wielkie?
Offline
Obserwator
-No w sumie... Chętnie, ziom. Już mi się oczy kurwa zamykają, za dużo się dziś działo. I coś kurwa czuje że to dopiero początek.
Offline
Jack Johnson
Bar Thuggish - Bronx
Zajechali pod bar, a dokładnie na tyły. Tam Ricky dał skrzynię jakiemuś pomocnikowi, który zaniósł na górę.
- Wracajmy. - powiedział białas wchodząc do samochodu. - Do garażów. Bo samochód nam zajebią.
Offline
Obserwator
-W końcu. Już mam tego dość. -Podjechał do swojego nowego mieszkanka i załadował furę do garażu. Pożegnał swojego nowego znajomego i wrócił do 'swojego' mieszkania gdzie niemal odruchowo rozwalił się na swoim nowym, miękkim i wygodnym łóżku. Nawet się nie przebrał. Chciał spać, tylko tyle żeby być 'szczęśliwym' po dniu w którym wrażeń było aż za dużo.
Offline
Jack Johnson
Blok na ulicy "Whiteswan" - Bronx
25 Sierpień 2002, godzina 13:14
Kolejny dzień. Tylko czy przeżyje kolejną noc?
Theme.
Jack zobaczył wiele. Pewno o wiele za dużo jednego dnia. Znikający w ścianie koleś. Dziwny sąsiad. Zadanie odbioru paczki i te opowieści Rickiego. Wampiry? Czy to wszystko działo się naprawdę? Czy to miało miejsce? Jak głęboko sięgał pamięcią w te wydarzenia, to czuł w sercu, że to miało miejsce.
Offline
Obserwator
Jack wstał powoli z łóżka, spał długo. Bardzo długo, zmęczony wszystkimi wczorajszymi wydarzeniami. Wstał z wyrka i popatrzył przez chwile na szczelnie zamknięte okna przez które nie przechodziła nawet odrobina światła, skojarzył coś i wymamrotał pod nosem "Jeśli Jules nie jest wampirem, to powinien nim kurwa zostać...". Odsłonił okna i ruszył na lodówkę, dziś na śniadanie zaserwował sobie kawę i kanapeczki. W głębi duchu bał się tego co może przynieść dzisiejszy dzień. Odpalił sobie telewizor na jakiś wiadomościach konsumując w międzyczasie swój posiłek.
Ostatnio edytowany przez Bossk (2010-08-17 15:37:17)
Offline
Jack Johnson
Blok na ulicy "Whiteswan" - Bronx
25 Sierpień 2002, godzina 14:34
Jadł sobie spokojnie, aż ktoś nie zapukał do jego drzwi. To był Gordon.
- Nic ci nie jest chłopie? - sam otworzył drzwi. Chyba miał kluczyki.
Offline
Obserwator
-Hę? Nie. Całkiem nieźle, ziom. Jakoś się trzymam. -Odparł, chociaż zdecydowanie nie było to prawdą. Myśl że po świecie łażą różne bestie i potwory, ledwo była tolerowana przez jego łeb. Odstawił na stolik kubek po kawie, która bardzo pomogła przywrócić mu jego 'trzeźwość' umysłu.
-Przyszedłeś sprawdzić czy nie strzeliłem sobie w łeb przez noc?
Offline
Obserwator
-Chujowo. Miło że pytasz. Wielkie kurwa dzięki za to że wpakowałeś mnie w takie gówno. Wampiry kurwa mać, coś jeszcze? Zombie? Wilkołaki? Mumie? Chuje-muje-dzikie-węże? Jack nawet nie patrzy na niego, wzrok ma skierowany w stronę okna. Jest dość spokojny, a przynajmniej bardziej niż wczoraj.
Offline