Forum Sesyjne WoD Havoc'a

Zapraszamy do cieni Świata Mroku.

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Moda

#1 2012-07-23 20:28:18

Narrator

Narrator

Zarejestrowany: 2012-07-04
Posty: 3150

+ Akta - Michael Smith

Michael Smith http://i.imgur.com/Fphnp.png
http://i.imgur.com/sy2fw.jpg
Eru
5/5 Siła Woli, Obrażenia: -
Data: Lipiec 2012
Schronienie: Holy Cross Catholic Cementry - Colma

Offline

 

#2 2012-07-25 14:26:20

Narrator

Narrator

Zarejestrowany: 2012-07-04
Posty: 3150

Re: + Akta - Michael Smith

Michael Smith
Holy Cross Catholic Cementry - Colma
Lipiec 2012, godzina 12:12

Holy Cross Catholic Cementry
http://i.imgur.com/lamXD.jpg



Theme

Budzik nie zadzwonił po grabarza. Michael przebywał już jakiś czas na cmentarzu, w jednym z podziemnych pokoi. Od Richarda słyszał, że kiedyś używało to miejsce Stowarzyszenie. Czas jednak był dla nich nieuchronny, a wampiry okazały się silniejsze. Przejęli cmentarz, ale z czasem dali sobie spokój z pilnowaniem. Na miejscu pozostał jeden brzydki wampir, którego wypędzili bardzo łatwo. Teraz w ich rękach jest cały cmentarz. Pytanie na jak długo? Tego dnia miał przyjechać Richard i porozmawiać z Michaelem. Wreszcie mu dać jakieś zadanie.

Sam budynek był dość duży. Na parterze były biura ludzi, którzy zajmowali się cmentarzem. Za dnia tylko pracowali, więc nie wiedzieli nic o wampirach. Młodzi ludzie, nawet od Michaela. Lepiej niech tak pozostanie. Inkwizytor wynajął się u nich jako nocny grabarz, bo brakowało im jednego. Tamten wampir miał kogoś na posyłki. Miał. Sługi Diabła muszą zostać unicestwione. No, a pod budynkiem poza zwyczajnymi katakumbami, gdzie trzyma się prochy, to były pokoje. Teraz były oczywiście puste, ale kiedyś tutaj spali i ćwiczyli Inkwizytorzy. Może w przyszłości się to zmieni?

Michael spojrzał na zegarek. Po dwunastej. Richard napisał mu list, w którym mówił, że powinien zjawić się u niego przed osiemnastą. Miał więc trochę czasu dla siebie, zanim jego mistrz powróci z podróży.

Offline

 

#3 2012-07-25 21:55:19

 Eru

Obserwator

5389848
Skąd: Krakoł
Zarejestrowany: 2009-03-16
Posty: 304
WWW

Re: + Akta - Michael Smith

Chłód kamiennych ścian, zastygłe w martwym bezruchu cmentarne powietrze, cisza.

Michael przesunął dłoń po gładkim ostrzu, uśmiechnął się. Doskonale wiedział co jest jego przeznaczeniem, nie miał żadnych wątpliwości - to co robił było Wolą Boga. Deus Vult, to jego credo i zawołanie.  Każdy śmiały krok wynikał z wiary w słuszność "misji", a każdy sukces przysparzał mu tej wiary.

Długo przygotowywał się do chwili, która właśnie nadeszła. Ale to nie trening fizyczny, broń którą posiadał, czy wsparcie Stowarzyszenia były jego siłą. Napędzała go wiara i przekonanie, że w tych dekadenckich czasach tylko on jest tym, który oddziela świat mroku od świata dobrych dusz, jest pochodnią zapaloną przez Boga, która rozświetli najczarniejszą noc, jest pasterzem strzegącym trzody Pana przed podstępnym i śmiertelnym wrogiem. 

Czy był jednak nadzieją dla zbłąkanych?
Może przemawiała przez niego pycha?  Michael nigdy nie dopuszczał takich myśli, to mogłoby oznaczać brak wiary, niemal bluźnierstwo. Bo skoro nie powołał go Bóg to mógł to zrobić każdy, w tym największy z wrogów. - To oznaczałoby, że jest potępiony i niesie potępienie innym.  Nie. On został wybrany.

Nikły blask lampy naftowej, niemal jak dżin tańczył po ścianach kamiennej komnaty. Czasami wydobywając z cienia, zdewastowane elementy jej wystroju - pęknięte marmurowe tablice, rozbite krzyże, zardzewiałe miecze  i szpady wiszące na pokrytych kurzem czasu stojakach.  To miejsce wiele przeszło, kiedyś było dla Bractwa Leopolda jednocześnie świątynią, salą treningową, salą obrad i miejscem gdzie znużony polowaniem łowca lub inkwizytor mógł złożyć swą znużoną głowę i zasnąć snem przynależnym sprawiedliwemu.

Michael, spojrzał na ogromny miecz, doskonale czuł jego wagę i zdawał sobie sprawę z jego ostrości. Miecz ten wykonany w Hiszpanii w XVIII wieku, przez jednego z uzdolnionych kowali. Twórca należał do Stowarzyszenia, jednak nikt nie potrafi dziś powiedzieć kto nim był.   Ostrze wykonane z damasceńskiej stali, zdobione inkrustacjami przedstawiającymi motywy biblijne i stare teksty zaczerpnięte z Septuaginty. Rozbudowany jelec w kształcie krzyża przechodzi w krótkie posrebrzane rikasso.  W jelcu znajduje się ampułka z relikwią, niestety czarne szkło nie pozwala dostrzec jaka to relikwia i czy naprawdę tam jest. Tym niemniej miecz używany przez trzy  stulecia w służbie Boga i inkwizycji nasiąknął wiara dzierżących go braci. Mówi się że proces tworzenia takiej broni to mistyczny rytuał, oparty na niemal zapomnianych już od średniowiecza świętych sztukach i tylko artyści posiadający prawdziwą wiarę mogą stworzyć równie wspaniały oręż, który jest godzien być użyty w służbie Prawdziwego Boga.
Łowca przeciągnął dłonią po klindze i z pietyzmem odstawił miecz na stojak, leżący na prowizorycznym gotyckim ołtarzu.

Mężczyzna sięgnął po flakonik stojący na ołtarzu i szepcząc słowa modlitwy wylał jego zawartość tworząc półokrąg wokół ołtarza.  Choć cmentarz ten był kiedyś  uświęcony i cały jego teren przypominał twierdze wiary, to po ataku i zwycięstwie mrocznych sił, ziemia ta została zbezczeszczona. 
Potrzeba wiele rytuałów i ogromnego wysiłku duchowego by to wszystko odbudować. Niestety Stowarzyszenie, ma teraz inne sprawy na głowie, a we współczesnym świecie wiara jest nikła i ulotna.  I choć czasem w cmentarnej kaplicy odbywają się msze, to są to zwykle powierzchowne akty wiary.  Ciężko dziś o gorliwych chrześcijan.
-Tym bardziej potrzeba im pasterza. Pomyślał Michael.

Mężczyzna trzymając lampę naftową ruszył w kierunku stromych, krętych schodów. Spojrzał jeszcze za siebie na ciężkie misternie zdobione drzwi. Nikt ich nie otwierał, przynajmniej od dwustu lat. Drzwi pomimo iż potężne, były materialne więc wampiry, które skaziły to miejsce powinny je otworzyć, jednak tego nie zrobiły. Dostępu broniło siedem pieczęci. Pięć z nich to pieczęcie zakonów. Jedna to bulla maxima . Ostatnia, największa, odlana ze srebra zawierała napis "SIGIL MAXIMA" pod ryciną ostrza włóczni. O tej ostatniej Michael nie mógł nic powiedzieć. Ciekawiło go natomiast, co znajduje się za tymi drzwiami, a jak to mówią - ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
Schody wiły się ku górze i niemal namacalnie dało się wyczuć iż powietrze robi się coraz lżejsze. Michael ujrzał jak snop światła pada przez małe okienko krypty do której wszedł, a która znajdowała się nad byłymi kwaterami Stowarzyszenia. Minął dwa proste sarkofagi i wyszedł na zewnątrz.

Postanowił, że przed spotkaniem uda się jeszcze na południową mszę i do przytułku dla bezdomnych, w końcu służba Panu to nie tylko walka.  Po drodze mijał jakaś procesje pogrzebową,  za karawanem szło zaledwie kilku ubranych na czarno postaci.
Rodzimy się i umieramy, to nasze największe przekleństwo ale i największe błogosławieństwo. Pomyślał.

Offline

 

#4 2012-07-25 23:34:32

Narrator

Narrator

Zarejestrowany: 2012-07-04
Posty: 3150

Re: + Akta - Michael Smith

Michael Smith
St. Andrew Catholic Church - Miasto Daly City
Lipiec 2012, godzina 13:30

St. Andrew Catholic Church
http://i.imgur.com/rpcQN.jpg



Najbliższy kościół katolicki był niezły kawałek drogi od cmentarzy. W Colmie cmentarz był koło cmentarza. Różne narodowości, różne religie. Można powiedzieć, że to było zbudowane przez osobę, która chciała zaspokoić każdego. No, ale po przejściu przez kilka cmentarzy i pod autostradą, to zagorzały katolik mógł wreszcie pomodlić się w kościele św. Andrzeja. Budowla nie przypominała kościołów z Europy. Żadnych wielkich krzyży na dachu, który również odstawał od normy. Był mały krzyż, który stał po środku dachu, a ten kawałek budowli wystawał jak jakiś pryszcz. Cztery wejścia, które odstawały od głównej struktury. Ohydny brązowy kolor. Wszystko jednak było zrobione tak, aby ludzie poznali środek. Jak to mówią "nie oceniaj książki po okładce". W środku wierni zbierali się na popołudniową mszę prowadzoną przez ojca Mateusza. Przyjechał z Polski, kraju we wschodniej Europie. Dobry człowiek. Michael nie raz go spotkał. Wydaje się znać dobrze dzisiejszą młodzież, a bariera językowa nie jest dla niego żadnym wyzwaniem. Dzisiejsza msza dotyczyła korupcji duszy, a w ogłoszeniach ksiądz prosił o datki dla biednych. Kościół miał nie tylko mieszkania dla księży budynek obok, ale też przytułek dla bezdomnych. Tutaj katolicy pomagali biednym ludziom z ulicy stanąć na własne nogi. Msza oczywiście trwała czterdzieści pięć minut. Godzina czternasta piętnaście.

Offline

 

#5 2012-07-31 00:27:54

 Eru

Obserwator

5389848
Skąd: Krakoł
Zarejestrowany: 2009-03-16
Posty: 304
WWW

Re: + Akta - Michael Smith

Głośna pieśń wypełniła kościół. Energiczna mieszanka syntezatora, nierównego, zabarwionego nutą fałszu śpiewu wiernych i dudniącego echa, zapowiadała koniec mszy. Gromkie -"Amen" - niczym syrena sygnałowa dało znak zebranym i wraz z ostatnimi akordami, najpierw pojedynczy chrześcijanie a następnie większe ich grupki zaczęły opuszczać kościół. Myślami byli już przy swoich paliwożernych pickupach, rodzinnych suwach i nieco bardziej przystosowanych do szalejącego w kraju kryzysu - toyotach.  Ciężko powiedzieć ile wynieśli z kazania ojca Mateusza. Przychodzili tu co niedziele, modlili się, śpiewali, dawali datki, lecz czy ich wiarę można nazwać "prawdziwą", a pobudki dla których pojawiali się na mszy - szlachetnymi.  Każdy szukał tu czegoś innego: poczucia wspólnoty, tradycji, pocieszenia, mądrości jak żyć godnie w tym skorumpowanym, nihilistycznym świecie.

Czy jednak ci ludzie, w gruncie rzeczy dobrzy, potrafiliby stanąć oko w oko z najgorszym złem, czy potrafiliby swoim życiem cytować święte księgi, czy potrafiliby oddać wszystko za współwyznawców  i  Święty Apostolski Kościół? Większość z nich nie będzie miała okazji się o tym przekonać, przynajmniej nie w namacalny, dosłowny sposób.

Michael mógł...
Lecz ceną za takie błogosławieństwo, za ujrzenie prawdziwego obrazu świata była wielka odpowiedzialność przed Bogiem i ludźmi. Niewiedza to dar, a łuski na oczach sprawiają, że sny nie są tak przerażające i realne.

Tęczowe snopy południowego światła, wpadające go przez małe, ozdobione witrażami świetliki, tańczyły na szarym tynku budowli. W niektórych miejscach zlewały się z wąskimi pęknięciami tworząc na ścianach abstrakcyjne  wzory. Lecz to nie barwy, ani dość kiczowate podobizny świętych, utrwalonych w kolorowym szkle, przykuwały uwagę Michaela. Patrzył na ostatnich ludzi opuszczających kościół. Czuł do nich sympatie, a jednocześnie trochę im zazdrościł.  Zdawał sobie sprawę, że to może jedna z ostatnich spokojnych mszy w jego życiu.

Prócz dwóch, zajętych swoimi sprawami ministrantów, w kościele nie było nikogo.  Młody łowca wstał ze swojego miejsca i podszedł do krzyża. Przez chwilę patrzył na niego bez słowa, po czym uklęknął i pocałował go.  Przebywał teraz na uświęconej ziemi, sam na sam ze swoim Stwórcą.  Mówi się, że istnieje pewien paradoks, który staje się udziałem świętych - po pewnym czasie przestają odczuwać obecność Boga.  Czy może być coś gorszego? Michael nie mógłby sobie pozwolić na utratę wiary, lecz jak wiadomo aby wykuć dobry oręż trzeba mocno uderzać w stal i hartować ją w lodowatej wodzie. Bóg poddaje ludzi wielu próbom,   a najczęściej ludzi, których sobie umiłował.


Zbliżała się szesnasta.  http://www.youtube.com/watch?v=M0d4qM7g … re=related

Michael wychodził własnie z przytułku dla bezdomnych. Poznał jego nowego mieszkańca - kolejną ofiarę kryzysu. Niespłacony kredyt, brak pracy, w końcu alkohol zniszczyły tego człowieka.  Ojciec Mateusz mówił, że tragedia pomieszała mu zmysły. Ale Michael zauważył, czy może wyczuł coś dziwnego. 
-"Szósta burza rozerwała łańcuchy, drzazgi z piekielnych bram zabarwią wody na czerwono. Trąby aniołów, przygotujcie się do wojny. Słońce powraca, by ucztować na trupach tych, przez których utraciło łaskę Pana.  I demony będą chodzić pośród ludzi, i opadną zasłony starych grzechów i tajemnic. Jak było za czasów Caina tak będzie i teraz." Zarośnięty kloszard skończył mówić i zaczął patrzeć przed siebie.  Jego oczy wyły puste, pozbawione emocji.
Michael odwrócił się i chciał odejść, lecz poczuł jak ktoś chwyta go za rękaw. -"Oni już tu są. Zabierają ciała słabych, lecz przyjdzie czas na mocarzy. Zemszczą się za tysiącletnią wojnę z Bogiem. Nie możesz nic zrobić by zachować swoje stado przed rozbiciem."
Łowca chciał coś odpowiedzieć, jednak przypomniał sobie sentencje wyryte w ostrzu miecza. "Cinis et manes et fabula fies, tempus maturum mori"  - "Popiołem i cieniem i wspomnieniem się staniesz, nadszedł czas by umrzeć". Niech się dzieje co ma się stać, nie on decyduje, jest tylko jednym z wielu żołnierzy Boga.

Michael wrócił na cmentarz, słońce wydłużyło cienie grobów, a jego czerwone światło zwiastowało nadejście nocy. "Czas bestii" Pomyślał i z nadzieją spojrzał na bramę cmentarza,  ojciec Richard niedługo tu będzie...

Offline

 

#6 2012-07-31 16:50:31

Narrator

Narrator

Zarejestrowany: 2012-07-04
Posty: 3150

Re: + Akta - Michael Smith

Michael Smith
Holy Cross Catholic Cementry - Colma
Lipiec 2012, godzina 17:30



Słowa bezdomnego zostały zapisane w jego pamięci i nie chciały odejść. Zastanawiał się przez cała drogę o tym co mu powiedział. W szaleństwie jest metoda? Dawno temu nazywali jasnowidzów szaleńcami, nawet Jezusa okrzyknięto szaleńcem. Dopiero czyny zmywają to piętno. Pytanie tylko czy bezdomny był jasnowidzem, czy może tylko chorym człowiekiem? Może obydwie rzeczy? Ojciec Richard opowiadał o różnych dziwnych wydarzeniach, z którymi miał do czynienia w jego długim życiu. Miał on wrócić teraz z Iraku. Michael widział w oczach swego mentora, że to będzie bardzo trudne zadanie. Jednak mu się udało. Wrócił żywy i cały.

Michael spotkał Richarda de Moleya w katakumbach, dawnej siedzibie Stowarzyszenia. Spoglądał ze smutkiem w oczach na stare, zardzewiałe miecze, zniszczone stoły. Z jego słów wynikało, że kiedyś tutaj był, jak był bardzo młody. W tym miejscu tętniło życie inkwizytorów. Nadzieja na lepsze jutro. Teraz jest to miejsce smutku i żałoby. Nadziei w tym miejscu nie było. Nadzieja była w osobach, takich jak Michael. Kiedy Richard go zobaczył, to smutek z jego twarzy zniknął i pojawił się uśmiech.
- Laudetur Iesus Christus. - powiedział do niego Richard zbliżając się. Jego toga inkwizytora ledwo dotykała kamiennej podłogi. Nie wiedział go kilka lat i nie wyglądało na to, aby te lata go osłabiły.

Offline

 

#7 2012-07-31 21:21:46

 Eru

Obserwator

5389848
Skąd: Krakoł
Zarejestrowany: 2009-03-16
Posty: 304
WWW

Re: + Akta - Michael Smith

- Nunc et in aeternum - Teraz i na wieki.
Michael uklęknął i pocałował srebrny sygnet inkwizytora. Na sygnecie tym, wygrawerowany był łaciński krzyż,  otoczony w połowie aureolą, zakończoną dłońmi. To prastary symbol, sięgający jeszcze czasów gdy tak zwana inkwizycja dopiero zaczynała swą chwalebną historie. Były to lata krucjat, a kroniki z tamtych dni zaginęły w mroku dziejów. Krąży wiele legend dotyczących Stowarzyszenia Leopolda. Mówi się, że przez jakiś czas kierowali nim spokrewnieni, bądź chrześcijańscy magowie. Niektórzy uważają, że inkwizytorzy przejęli od templariuszy tradycje opieki nad jakąś cudowną relikwia, lub też udało im się zdobyć starożytną wiedzę wampirów i (niech ich piekło pochłonie) czarowników.  Większość ludzi, jak i nieludzi zaznajomionych z tematem Stowarzyszenia, uważa jednak, że założycielem jego był Leopold z Murnau - jeden z uczniów św. Dominika. Są jednak uczeni, którzy uważają, że Stowarzyszenie nie powstało w roku Pańskim 1231 i ma znacznie dłuższa historię. Krążą opowieści o "Cienistej Inkwizycji", w skład której miał wchodzić dom Murnau.
- Ojcze pamiętasz pożar sierocińca Kiedy mnie odnalazłeś? Uważam, że to nie był przypadek, to ręka opatrzności sprawiła, że jestem tym kim jestem. Myślę, że już czas bym podziękował Ci i Bogu, za danie memu istnieniu tak jasnego i szczytnego celu.

Czarna, surowa szata Richarda de Moleya sprawiała, iż sylwetka inkwizytora rozpływała się w mrokach podziemnych katakumb.  Tylko biały, wykrochmalony kaptur - niczym aureola wydobywał twarz tego sędziwego męża z objęć ciemności.
Michael spojrzał w zmęczone, lecz pełne dobroci oczy swego mentora.  Nie widział go od bardzo dawna, ale zdawał sobie sprawę jakie brzemię dźwigał ten człowiek. Mimo iż Stowarzyszenie Leopolda, było pozornie strukturą monolityczną i zachowawczą, to jednak jego członkowie z reguły musieli radzić sobie ze swoją walką w samotności...samotności, nie licząc Boga i ich wiary.  Plotki, głoszą, że odkąd swe rządy rozpoczęła Ingrid Bauer, zwana Żelazną Dziewicą.  Stowarzyszenie zmieniło swój charakter, a to źle wpłynęło na ludzi takich jak de Molay.
Być może nawet on pragnął powrotu dawnej chwały inkwizytorów, ale nie za wszelką cenę, a na pewno nie za utratę "niewinności".

A co jeśli to początek, czegoś nowego?  Nieznane są ścieżki Pana i tylko On może zdecydować o reformacji w szeregach swych rycerzy. "Deus Vult" - Pomyślał Michael.

Offline

 

#8 2012-08-01 00:09:33

Narrator

Narrator

Zarejestrowany: 2012-07-04
Posty: 3150

Re: + Akta - Michael Smith

Michael Smith
Holy Cross Catholic Cementry - Colma



- Tak. - powiedział de Mulay. Zrobił wydech. Nadzieja jednak go nie opuszczała, gdy spoglądał na Michaela. Traktował go jak własnego syna, a teraz miał go wypuścić, jakby wreszcie syn dorósł i znalazł własne mieszkanie. Spojrzał na moment na wielkie drzwi katakumb i wrócił do Michaela. - Przez wiele lat uważałem Stowarzyszenie za obowiązek, nic więcej. Musiałem wykonywać to co robię, bo inni nie byli w stanie. Z czasem jednak nadzieja, że podołamy naszemu zadaniu zanikała, a nawet więcej. - usiadł na jednym z całych krzeseł i poprosił, aby Michael zrobił tak samo. - Czułem, że stajemy się ślepi, a to z powodu, że świat umyka nam między palcami. Wiele lat minie zanim Święte Oficjum otworzy oczy i zobaczy, że świat rozwija się w zastraszającym tempie. Nadzieja jest w młodych i takich, którzy w przyszłości staną się nie tylko fundamentami, ale kolumnami, które podtrzymają nasze Stowarzyszenie. - wziął dłonie Michaela. - Wierzę, nie, ja wiem, że jesteś taką osobą Michael.

Offline

 

#9 2012-08-01 20:00:30

 Eru

Obserwator

5389848
Skąd: Krakoł
Zarejestrowany: 2009-03-16
Posty: 304
WWW

Re: + Akta - Michael Smith

Michael uścisnął dłonie inkwizytora i opuścił głowę w geście akceptacji. -Jestem tylko mieczem w rękach Pana i tarczą jego owczarni. Niech się stanie, co ma się stać – nie zboczę ze ścieżki, dopóki sam Bóg mnie nie zwolni. Jego głos by pełen siły i wiary w przynależnej ludziom pewnym swojej racji.

Niebieskie płomienie wystrzeliły w górę liźnięte ogniem zapalniczki. Na palniku turystycznej kuchenki stanął mały, pokryty odpadającą emalią czajnik. -Ojcze, opowiesz mi o tym co się wydarzyło podczas twojej misji na bliskim wschodzie? – zapytał nie odrywając wzroku od kolorowego widowiska.
Brwi Richarda de Molay uniosły się nieco, a przez jego usta przebiegł tajemniczy uśmiech -Mamy jeszcze wiele czasu na opowieści. Lecz najpierw chciałbym wyjaśnić ci sytuację w samym Stowarzyszeniu.

Zamilkł na chwilę marszcząc czoło. - W San Francisco nasze struktury od wielu lat są zdezorganizowane, dlatego  nie docierają tu wiadomości z samej góry.  Do tego każde większe miasto, tak w stanach jak i na świecie ma swoje własne problemy. Zwierzchnictwo Stowarzyszenia jednak, jest głuche na prośby. Zamknęli się w swych twierdzach w Rzymie i snują tam swoje szalone plany. Ingrid Bauer zdaje się być gotowa poświęcić wiele ich realizacji, może zaryzykuje nawet istnieniem samego Stowarzyszenia Leopolda. 
Starzec pokiwał głową. -Nasza frakcja i wielu starszych braci skupionych wokół świętej pamięci Amelio Carpaccio, została odsunięta od decyzji. Żelazna Dama zbroi swych ludzi w broń i tajemnice, powoli upodabniając się do naszych wrogów. Lecz jest za młoda by zrozumieć iż bez wiary człowiek nie podoła takiemu wyzwaniu. 
Tu de Molay znów przerwał i skinął głową w stronę metalowych, zapieczętowanych drzwi -Zapomnieli o wielu tajemnicach, których przyrzekli strzec, zapomnieli o tych których mieli bronić. Teraz liczy się tylko wojna.  Obawiam się że Stowarzyszenie coś znalazło, coś czego ludzkie oczy widzieć nie powinny. Moja misja na bliskim wschodzie była tylko niewielką częścią akcji zakrojonej na wielką skalę. I teraz gnani pychą stronnicy Bauer uważają, że sami mogą wygrać, sami zakończyć wojnę toczoną od początku świata. Ja jednak myślę że nie mogą zrobić nic by powstrzymać to zapisane na niebie, a jeśli przyspieszą bieg wydarzeń, będą potępieni jako pierwsi.

Zapadła cisza, nawet syk palnika wydawał się stłumiony.
Michael posiadał zbyt małą wiedzę i doświadczenie, by w pełni zrozumieć słowa starszego inkwizytora.  Jednak czuł coś. Widział to w twarzach ludzi, w oczach szaleńców, w migawkach wiadomości wyświetlanych na ścianach telewizorów w sklepowych witrynach. Świat pędził, niczym rozpędzony  wózek załadowany wrzeszczącymi dziećmi. Pędził co jakiś czas gubiąc jedno z nich na wyboju i nikt nie wiedział czy finałem tej podróży będzie dno najczarniejszej przepaści, czy piaszczyste plaże raju.

Ciepło metalowych kubków rozgrzewało dłonie inkwizytorów. Niczym pierwsi ludzie ukryci w swej jaskini delektowali się teraz dziełem ognia – daru od bogów.  Należeli do wybranego gatunku, jako jedyni mogli delektować się jego dobrodziejstwem jak i wykorzystywać jego niszczycielską siłę. Ogień. Błogosławieństwo dla słabych, dwunożnych istot. Zniszczenie dla dzieci Caina. Ratunek i oczyszczenie dla dusz potępionych za życia.

Mężczyźni nie odzywali się prawie. Cieszyli się jednak swoim towarzystwem. Mało kto wie jak samotne i ciężkie jest życie krzyżowca we współczesnym świecie. Ustalili, że muszą poświęcić teren cmentarza, póki co zrobią to prowizorycznie – bo chociaż woda święcona i krzyże są tanie to jednak posługa księży...cóż, widocznie niektórzy zapomnieli o tym jak Jezus wypędził kupców ze świątyni.
-Ojcze czy możesz udzielić mi komunii? Zapytał Michael i skinął głową w stronę małego, kamiennego, gotyckiego ołtarza.
Nie mieli komunikantów, użyli więc zwykłego chleba i burbona z manierki Richarda, który przezornie zawsze miał go przy sobie.  Msza nie trwała długo, jednak dało się wyczuć podniosłą atmosferę. -”A gdzie dwóch albo trzech zbierze się w imię moje, tam Ja jestem pośród nich.
Po wszystkim za pomocą wody święconej na ścianach i podłodze komnaty uczynili krzyże i linie. ”Zasieki Boga” z rozbawieniem pomyślał Michael.

Było już późno. Temperatura na zewnątrz była niemal tak niska jak w grobowcach pod cmentarzem Śpiew ptaków w spokojnym Coloma zastąpił cichy ryk samochodów z oddalonego centrum miasta nazwanego imieniem świętego – San Francisco.
-Ruszaj mój chłopcze. Ludzie cię potrzebują, potrzebują nadziei i kogoś kto ich ochroni gdy złożą swe głowy do snu  Michael wiedział jednak, że de Molay nie będzie spał. Pamiętał jak często widział go w nocy pochylonego nad biurkiem pełnym starych woluminów i notatek, lub po prostu modlącego się. -Gdy spotkamy się jutro, pokażę ci moje zapiski i dokończę opowieść. Tymczasem niech Bóg cię chroni – Richard de Molay odwrócił się i powolnym krokiem udał się w stronę schodów prowadzących do podziemi. Jego postura i chód wskazywały na to jak bardzo był zmęczony.

Michael wsiadł do metra. Ze stacji Colma do Civic Plaza, gdzie chciał dotrzeć był spory kawałek drogi. Pomyślał, że pokręci się po Downtown, być może przejdzie obok Grace Cathedral albo Old St Mary's Church. Miał wiele opcji. Teraz jechał metrem, przyglądając się wysiadającym i wsiadającym do środka ludziom, był nieco głodny, nie jadł dziś nic konkretnego. Lecz to nie problem znaleźć w centrum jakiś bar z fastfoodem.

Offline

 

#10 2012-08-02 21:54:28

Narrator

Narrator

Zarejestrowany: 2012-07-04
Posty: 3150

Re: + Akta - Michael Smith

Michael Smith
Metro - Downtown (8a)
Lipiec 2012, godzina 21:30



"Jutro ci więcej opowiem o samym San Francisco. Mam dobrego przyjaciela w mieście, którego zasób wiedzy jest nieoceniony." przypomniał sobie Michael. Siedział na jednym z tylnych miejsc. Przystanek wcześniej wysiadła starsza pani, której na początku udostępnił miejsca. Teraz mało ludzi było i mógł sobie wreszcie usiąść. Głód mu doskwierał i został mu tylko jeden przystanek. Niestety, jak to po nocach, są ludzie, którzy muszą innym przeszkadzać. Na jego przedostatnim przystanku wsiadła grupka mężczyzn. Wysocy, wysportowani. Jeden nawet głośno muzykę puszczał z telefonu. Jakiś rap, dużo przekleństw, a nawet sami przeklinali na lewo i prawo. Jak tylko wsiedli, to nie przebili biletów. Nie mieli? A po co? Kto by im coś zrobił? Widział, jak ludzie drgnęli widząc ich i słysząc ich głosy. Strach. Zwykły strach. Michael obserwował jak grupka zaczepiła kogoś, jakąś młodą kobietę. Słyszał jak obiecywali jej "dobry czas z nimi". Oczywiście, że domyślił się czego chcą. Starzec obok jednak nie wytrzymał. "Zostawcie tą młodą kobietę!" krzyknął swoim słabym głosem. Michael zauważył coś więcej w jego głosie. Odwagę. Cała czwórka odwróciła się do dziadka i zaczęła mu wygrażać.

Offline

 

#11 2012-08-02 23:06:59

 Eru

Obserwator

5389848
Skąd: Krakoł
Zarejestrowany: 2009-03-16
Posty: 304
WWW

Re: + Akta - Michael Smith

Michael nie był jednym z tych typów, którzy ingerują we wszystko wokół. Jednak były sytuacje, kiedy zasada nadstawiania drugiego policzka nie obowiązywała. Były i takie, gdzie choć nie chciał, musiał ograniczyć wolną wolę innych ludzi.

Młody łowca siedząc ciągle na lekko wytartym, brunatnym siedzeniu metra spoglądał to na starca to na sprawców zamieszania. Był ubrany w jasne dżinsy i jasnobrązowy prochowiec sięgający do kolan. Na jego wypłowiałym t-shircie widniał napis "Jesús dentro".  Nie miał też przy sobie żadnej broni, pomijając kilka fiolek z wodą święconą, różańca i srebrnego krzyża zakończonego ostrzem.
Trudno czasem zrozumieć próby, jakimi poddaje nas Bóg. Michael nie był mistrzem walki wręcz, owszem był silny, ale młodość spędził raczej w spokojnej okolicy stroniąc od problemów. Dlatego czasem brakowało mu doświadczenia w takich sytuacjach.

Neonowe świetlówki migały w takt stukotu kół o stalowe szyny. Twarze starca i bandytów to znikały to pojawiały się. Coraz straszniejsze, coraz bardziej zacięte.  Torebka młodej kobiety zaciśnięta kurczowo, wbijała się w piersi. Jej oczy otwierały się coraz to szerzej.

Ciszę przerwał stukot obcasów. Inkwizytor szedł pewnie. Lekko spuszczona głowa, przykryta półcieniem tak iż tylko białka oczu co jakiś czas błyskały gniewnie spod okapów brwi. Wydawało się iż chwila ta trwała wieki. Michael uważnie obserwował wszystkich w przedziale. Choć jak było powiedziane nie miał doświadczenia i nie był mistrzem w percepcji to liczył na to iż przy odrobinie szczęścia wychwyci jakąś słabość u przeciwnika, lub choćby cień zamiaru.
-Przynosicie hańbę waszym matkom Jego głos był stanowczy i powolny. Wygląd który mógłby zmylić nieświadomego, teraz oddawał pełnie zamiarów inkwizytora. Nie było tu manipulacji. Nie było łagodnej drogi.
-Wysiądziecie na następnym przystanku i zastanowicie się nad tym co robicie
Michael  wiedział już co dalej nastąpi. Lecz był gotowy, tak jak każdego dnia.  Bóg tak chciał.

Offline

 

#12 2012-08-03 01:12:08

Narrator

Narrator

Zarejestrowany: 2012-07-04
Posty: 3150

Re: + Akta - Michael Smith

Michael Smith
Metro - Downtown (8a)



- Ej, ale dziwny facio. - odezwał się jeden z mniejszych drabów. Banda jednak odczepiła się od starca i kobiety. Ten pierwszy już miał zostać złapany za fraki i rzucony o drzwi pociągu metra. Wielki dryblas z szerokimi spodniami odwrócił się do Michaela. Krótkie włosy, murzyn z jednym złotym zębem. Wyglądał na szefa grupy. Podszedł równie stanowczym krokiem do Michaela. Stała tak blisko, że byli tylko kilka centymetrów od swoich twarzy.
- Co się interesujesz pało? Chcesz japę? - kręcił głową i trzymał wzrok na Michaelu. Inkwizytor wiedział, że w walce na pięści, czy tak zwany streetfighting, to nie miał szans. Pobiją go, szczególnie, że we czterech byli. Wiara Michaela nie pozwalała mu stać obojętnym wobec cierpienia innych. Kobieta i starzec, którzy byli wraz z nimi w przedziale, pewno uciekną na najbliższym przystanku. W ten sposób uratuje ich. Michaela by pewno pobili i okradli. Mógłby też spróbować zabrać laskę starca i pokazać im co to znaczy ból.

Offline

 

#13 2012-08-03 01:39:56

 Eru

Obserwator

5389848
Skąd: Krakoł
Zarejestrowany: 2009-03-16
Posty: 304
WWW

Re: + Akta - Michael Smith

Serce Michaela biło coraz szybciej, adrenalina buzowała we krwi. Bał się, ale kto przy zdrowych zmysłach nie czułby strachu.  Łowca wykrzywił twarz, śmierdzący oddech maura, jego fizjonomia i zło czające się w oczach odrzucały każdego wiernego sługę Boga. Choć z drugiej strony Michael mu współczuł i gdyby miał tylko na to czas pomodliłby się za niego.

Nie był zbyt dobrym strategiem, ale postanowił zadziałać. Według niego zwlekanie nie miało sensu. Być może uda mu się związać przeciwników walką, być może da szansę na ucieczkę niewinnym. Być może nie maja broni. Być może jest od nich szybszy.
Zbyt dużo niewiadomych.

Jego pierwotne instynkty, tak usilnie tłumione przez samodyscyplinę i wiarę czekały na swoją kolej. Uśmiechały się z głębin jego duszy.  -"Co teraz zrobisz twardzielu?"  -zdawały się drwić z łowcy. 

Michael od dziecka posiadał zadziwiającą zdolność koncentracji. Mógł bez problemu ułożyć tysiąc-elementowe puzzle w starym autobusie wiozącym rozśpiewany chór ze Świątyni Miłosierdzia...i to drugi dzień świąt. Skupił się zatem,  żyły na jego skroniach zapulsowały. Rozglądał się po wagonie szukając jakiegoś przedmiotu mogącego posłużyć za broń. Oparcia foteli, metalowe rurki, poręcze przy drzwiach, to mogłoby być cokolwiek. Jeśli uda mu się coś takiego znaleźć wprowadzi w życie swój prosty plan. Kiedy tylko światło po raz kolejny przygaśnie, odskoczy w stronę upatrzonej broni i spróbuje ją zdobyć.

Offline

 

#14 2012-08-03 22:17:07

Narrator

Narrator

Zarejestrowany: 2012-07-04
Posty: 3150

Re: + Akta - Michael Smith

Michael Smith
Metro - Downtown (8a)



Kiedy światło znowu zgasło, to usłyszeli wszyscy krzyk. Michael poczuł, że facet go uderzył w brzuch, ale dla typka było już za późno. Kiedy światło znowu się zapaliło, to wysoki mężczyzna siedział na tyłku i trzymał się za głowę. Krew spłynęła po jego twarzy i zalała lewe oko. W dłoni Michaela znalazł się rurka, którą ludzie używali do trzymania, taka przy suficie. Była już wyłamana i ledwo się trzymała. Inkwizytor siła ją wyrwał i przyfanzolił od razu w łepetynę murzynowi. Reszta typków wyciągnęła ręce z kieszeni i miała właśnie coś zrobić, ale widzieli jak Michael w jednej ręce kręcił metalową rurką. Zwątpili od razu. Im większy jesteś, tym mocniej upadasz. Murzyn spoglądał wysoko i też nie wiedział co zrobić. Przystanek Michaela się zbliżał.

Offline

 

#15 2012-08-03 22:49:04

 Eru

Obserwator

5389848
Skąd: Krakoł
Zarejestrowany: 2009-03-16
Posty: 304
WWW

Re: + Akta - Michael Smith

"Czy zabijanie to szlachetna rzecz? Cóż życie poświęcona walce o innych jest szlachetne. Takie życie jest coś warte." - Ironclad

THEME

Czuł  ciężar i teksturę metalu. Jego mocne dłonie zacisnęły się na prowizorycznej broni, niemal do mniej przywarły.  Szybko oszacował wyważenie i dostosował do niego swe ruchy. Nawet nie pomyślał o potężnym ciosie otrzymanym od rosłego gangstera.* Ledwo słyszalny wydech i odgłos butów przesuwanych po blaszanej podłodze metra. Świetlówki znów zamigotały. Michael stanął w lekkim rozkroku i ugiął nieznacznie nogi w kolanach. Koła wagonu uderzyły o zwrotnice, nie miał zbyt wiele czasu.
Metalowa rurka z gracją popłynęła w górę, pokryta falującymi refleksami światła niczym najostrzejszy rapier.  "Posta di Falcone" (LINK) - "Broń" Michaela znajdowała się nad jego głową, niczym groźba a zarazem zaproszenie.

Uniósł oczy na trzech jeszcze stojących, a następnie odezwał się spokojnie do murzyna - Wierzysz w Boga bracie?



*Zaleta - Tolerancja na ból

Ostatnio edytowany przez Eru (2012-08-03 22:50:00)

Offline

 
http://www.wodhavoc.pun.pl/chatbox.php <- Pełny ChatBox

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
https://www.floribras.pl/