Zapraszamy do cieni Świata Mroku.
Alexander Anderson
Restauracja Aureole - Manhattan
Bestia krzyczała. Chciała więcej, gdy wbijał się w jej kark. Kobieta mogła tylko bezradnie spoglądać, jak Alexander wbija jej się w kark. Natomiast Bestia nie stała bezczynnie. Alexanderowi udało się jednak ją poskromić po raz kolejny i wypił tylko trochę. Głód poszedł, ale nie był nasycony. Mógł więcej się napić. Zalizał ranę i po zostawieniu kobiety wrócił do swego stwórcy.
- I jak? - zapytał Sire.
Offline
Obserwator
- Wspaniałe - przyznał - zarówno smak krwi jak i władza jaką daje.
Kciukiem wytarł kroplę krwi, która została w kąciku ust. Był już spokojniejszy, o wiele spokojniejszy. Jednak wciąż głodny. Będzie trzeba zadbać o stałe źródło świeżej krwi - pomyślał Anderson. Tak, to była kwestia do przemyślenia..
- Wciąż jednak odczuwam.. pragnienie - dodał po chwili.
Na szczęście umysł pracował coraz jaśniej. Teraz mógł myśleć na spokojnie, bez niepotrzebnego pośpiechu. Po pierwsze należało się stąd ulotnić. Po drugie, poszukać więcej krwi. Oba cele oscylowały wokół samochodu. Anderson wsunął rękę do kieszeni i wyszukał nią kluczyki.
- Może lepiej udać się w.. jakieś inne miejsce? - zapytał.
Myślał o jakimś motelu, zapewne nie na Manhattanie, tu byłoby ciężko taki odnaleźć.. może obrzeża Brooklynu albo Queens..
Offline
Obserwator
- Myślałem o jakimś małym motelu na obrzeżach miasta.. - odparł Anderson - chociaż na dobrą sprawę Harlem czy Bronx wydaje się równie dobrym miejscem.
- Małym motelu - dodał po chwili - gdzie nikt nie będzie chciał za dużo sprawdzać, bez tych wszystkich kamer, ochroniarzy.. Potem kilka pań do towarzystwa może jako 'atrakcja wieczoru'. W końcu aperitif mamy już za sobą a nie można przecież żyć o samej wodzie - stwierdził z rozbawieniem myśląc o przypadkowym 'żarciku'.
- A właśnie.. co by się stało, gdyby ktoś, zaspokoiwszy głód, dalej pił? Można.. upić się krwią? Nadużyć jej tak jakby? - wtrącił jeszcze, wsiadając do samochodu.
Offline
Alexander Anderson
Ulice - Manhattan
- Jeśli chcesz to możemy jechać do jakiegoś motelu. Co do wypicia za dużo... pamiętaj, że krzywdzisz te osoby, z których pijesz. Nie jest to duża krzywda, ale zawsze jakaś. Oni czują ból kiedy wbijasz im kły, większy niż sądzisz. Picie natomiast więcej niż możesz... spowoduje, że krew wręcz sama się zużyje.
Offline
Obserwator
- Rozumiem.. - stwierdził Anderson, chociaż w głębi duszy moralne aspekty picia czyjejś krwi mało go obchodziły.
Przejeżdżając przez most na 145th Ulicy dotarli na Bronx. Skręcili w Courtlandt Avenue. Wystarczyło przejechać kilkaset metrów by dostrzec jeden z licznych w okolicy moteli. Wynajęcie pokoju na noc kosztowało tu kilkanaście-kilkadziesiąt dolarów a właścicieli przeważnie nie interesowało czy klient będzie w pokoju trzymał narkotyki, broń czy zabawiał się z dziwkami, o ile nie dewastował przy tym zbytnio pokoju.
Okolica znacząco odbiegała od tego, co można było dostrzec na Manhattanie. Ciasno skupione małe bloczki, czasem bardziej rudery, mieszczące po kilkanaście mieszkań. Mury ozdobione graffiti i żebracy w zaułkach. Anderson zaparkował samochód i wysiadł, udając się w stronę motelu.
- Wygląda zachęcająco - stwierdził z nutą ironii - ale myślę, że będzie idealny. Pierwszy z brzegu.. i dobrze.
Napis nad wejściem, już tylko w połowie oświetlony małymi lampkami, głosił: Hotel & Hostel. Niezbyt wyszukana nazwa, bez wątpienia jednak prosta i celowa..
Offline
Obserwator
- Właściciel, czy może pracownik.. nie powinien raczej wciskać nosa w nieswoje sprawy. Czyli nie powinien robić tego, co w każdym normalnym hotelu należy wręcz do obowiązków recepcjonisty. Zakładam, że będą go interesowały tylko pieniądze i bardzo dobrze. Weźmiemy pokój, zamówimy.. posiłek - dodał z uśmiechem - w takim miejscu jak to, nikt nie powinien przeszkadzać. To chyba mniej ryzykowne, niż polowanie w zaułkach ulic.. A w agencjach towarzyskich również nikt nie pyta o zbyt wiele szczegółów dotyczących klientów.
- Właśnie pomyślałem - dodał po chwili - że to prawie jak catering - roześmiał się lekko.
Offline
Obserwator
Anderson wszedł do budynku. Dochodziła północ.
Na wprost, nieco po lewej schody prowadzące na górę. Na tyle szerokie, że mogły się na nich swobodnie minąć dwie osoby, jednak stopnie były dość wąskie i wysokie a przez to odrobinę strome. Na boki, po prawej i lewej rozchodziły się dwa korytarzyki prowadzące do pokoi znajdujących się po bokach. Było ich, na oko, z pięć na skrzydło. Budynek był w nie najgorszym stanie, chociaż przydałby się tu drobny remont lub chociaż malowanie. Na wprost, po lewej stronie, pod ścianą, znajdowała się recepcja - drewniany, podniszczony blat a z tyłu szafka z kluczami do poszczególnych pokojów oraz drzwi prowadzące zapewne na jakieś zaplecze. Siedział tam również mężczyzna czytający gazetę. Murzyn, wyglądający na mniej więcej czterdzieści, może pięćdziesiąt lat.
Anderson podszedł nieco bliżej.
- Dwa pokoje na jedną noc - odezwał się do mężczyzny.
Offline
Obserwator
- A masz zamiar spać w nocy? - zapytał Lex z uśmiechem.
- Zakładam, że po tej nocy panie będą chciały porządnie odpocząć - roześmiał się - a tak na poważnie nie chciałbym.. wystraszyć atrakcji wieczoru. Dwa pokoje to o wiele większe możliwości niż jedno pomieszczenie. Drugi pokój to tylko.. zabezpieczenie.
Anderson był świadomy tego, że widok 'człowieka' wpijającego kły w szyję koleżanki po fachu mógłby wprowadzić dużo zamieszania w nocną imprezę. A to oznaczałoby pewnie krzyki, zbiegowisko.. Drugi pokój miał stanowić miejsce do którego będzie można wyjść i kameralnie pożywić się albo też miejsce w którym 'zmęczone' panie będą mogły wypocząć nie budząc zaniepokojenia pozostałych. Anderson był świadomy swoich możliwości niewolenia umysłów śmiertelników jednak wolał być zapobiegawczy i nie stawiać wszystkiego na jedną kartę. Zbyt duże ryzyko na dłuższą metę nigdy nie wychodziło na dobre.
Musiał tylko wyjść do automatu i zamówić kilka pań.
- Chyba nie będziesz miał nic przeciwko małej przekąsce? Wolisz brunetkę, blondynkę a może jakąś Azjatkę? - zapytał z uśmiechem unosząc brew.
Offline
Obserwator
Było w Jamesie coś, co Lexa odrobinę niepokoiło. Ale cóż.. zszedł do automatu. Dwa telefony i trzy panie - dwie za godzinę do pokoju numer 36, jedna za półgodziny do pokoju numer 37. Dwie różne agencje.. Andersona wciąż jednak nurtował problem krwi. Uganianie się co noc za kolejnymi ofiarami, to nie było to o czym marzył. Miał lepsze zajęcia. Tak, musiał to przemyśleć..
Offline
Alexander Anderson
Motel "Hotel & Hostel" - Bronx
Przyjechała pierwsza. Półgodziny czekania. Leina się chciała nazywać. Blondynka, która pewno dawno straciła... ważność.
- Jakie fetysze, dżentelmenie? - zapytała.
Offline