Zapraszamy do cieni Świata Mroku.
Obserwator
- Zaczynam rozumieć - stwierdził Anderson - tylko co z nią? - zapytał wskazując na kobietę leżącą nieopodal - nie może tu zostać..
Offline
Alexander Anderson
Anderson Enterprises - Manhattan
- Obudzi się po kilku... kilkunastu minutach. Będzie mało pamiętać z twego picia, ale będzie pamiętać, że ktoś jej przywalił w łeb i straciła przytomność.
Offline
Obserwator
- W takim razie weźmiemy ją ze sobą. Windą do garażu, tam w samochód. Znam rozmieszczenie kamer ochrony - ta droga będzie czysta - stwierdził.
Offline
Alexander Anderson
Anderson Enterprises - Manhattan
Tak też zrobili. Nikt ich nie zatrzymywał, bo nie było nikogo żeby to zrobił. Zapakowali kobietę do samochodu.
- Ona pewno się obudzi... może ją zostawimy na parkingu?
Offline
Obserwator
- Szczerze powiedziawszy nie mam zamiaru zostawić jej tu, na parkingu, nawet jeżeli miałbym dać jej jeszcze raz czymś w głowę, żeby się nie obudziła za szybko.. - odparł Anderson, który nie miał zamiaru pozwolić na to, aby kobieta obudziła się w garażach jego firmy..
- Wystarczy 5-10 minut jazdy, możemy zostawić ją nawet za rogiem w jakimś zaułku ale nie tu.. - dodał sięgając po kluczyki.
Offline
Alexander Anderson
Ulice - Manhattan
Kobieta się nie obudziła. Zawieźli ją do jakiejś alejki i tam zostawili. Zaczęła się powoli budzić, więc szybko odjechali.
- Jesteś jeszcze głodny... więc co myślisz, że powinieneś teraz zapolować?
Offline
Obserwator
- Niedaleko jest całkiem dobra restauracja. Le Bernardin właśnie zamykają ale Aureole powinna być jeszcze otwarta - stwierdził.
- To na Upper Eastside na Manhattanie - dodał - amerykańska kuchnia i.. pożywienie - poparzył sugestywnie - lepszej jakości niż żebracy z ulicy. Niektórzy mówią, że Nowy Jork dopiero nocą naprawdę budzi się do życia..
Offline
Obserwator
Samochód zaparkowali na tyłach restauracji. Anderson zerknął na wnętrze lokalu przez duże, podświetlone szyby. Nawet nie wchodził do środka. Właściwie nie miał takiego zamiaru. Okolica była po prostu jednym z dość znanych miejsc na Manhattanie. Życie rozkwitało tu po zmroku. Kluby, galerie, kina, restauracje.. Lex rozejrzał się. Pulsujące zewsząd neony rozświetlały mrok nocy.
- Obszerny wybór dań - stwierdził z lekkim rozbawieniem rozglądając się po ulicy.
Wewnątrz jednak odczuwał niepokój. Głód dawał o sobie znać, a patrzenie na tych wszystkich ludzi nie poprawiało sytuacji. Musiał myśleć logicznie. Nie miał zbyt dużo czasu - głód wciąż był niezaspokojony a pragnienie nie mogło czekać w nieskończoność. Chciał krwi. Jego wzrok powędrował po okolicy. Poszukiwał kogoś, kto szedł ulicą w pojedynkę. Kogoś, kto być może przystanął patrząc na wystawy sklepowe; kogoś, kto być może szedł rozmawiając przez telefon; kogoś, kto może właśnie wysiadł z taksówki lub wyszedł z restauracji..
Offline
Alexander Anderson
Restauracja Aureole - Manhattan
Kilkanaście minut szukania i zobaczył samotną kobietę. Miała torbę na zakupy i była ubrana w jakiś garnitur. Pewno wracała z nadgodzin do domu. Całkiem ładna była, ale żonata. Poznał po pierścionku.
Offline
Obserwator
Anderson niczym drapieżnik utkwił wzrok w ofierze.
- Tamta kobieta - wskazał ją ruchem głowy - ta, która idzie sama.
Czas wypróbować moje nowe.. zdolności - pomyślał i ruszył w jej kierunku. Musiał przykuć jej uwagę i spróbować wtargnąć w jej podświadomość, wydać polecenie, któremu jej wola nie będzie w stanie się oprzeć. Potrzebował jednak jakiegoś elementu zaczepienia. Idąc ulicą sięgnął do kieszeni i zrównał się z kobietą.
- Przepraszam panią, chyba coś pani wypadło - zagadnął i czekał, aż kobieta nawiąże z nim kontakt wzrokowy.
Offline
Obserwator
Gdy kobieta popatrzyła na niego wiedział, że musi wykorzystać ten moment.
- Przed chwilą - stwierdził - pokażę pani gdzie, niech pani idzie za mną* - dodał z uśmiechem, chociaż w ostatniej części zdania jego spojrzenie stało się twarde a ton - nieznoszący sprzeciwu. Anderson zdawał sobie sprawę, że ma to być rozkaz a nie prośba. Jeżeli będzie dostatecznie silny, ofiara wykona go bez wahania.
Sam ruszył w przeciwną stronę i skręcił w jeden z zaułków.
*dyscyplina: Dominacja; umiejętność: Rozkaz
Offline
Obserwator
Anderson czuł rosnące podniecenie. Żaden psycholog ani psychiatra nie mógł nawet marzyć o takim wpływie na czyjś umysł! Tym czasem on miał taką moc na wyciągnięcie ręki, na słowo. Było jednak coś jeszcze - głód. Wciąż wołał o zaspokojenie, tym silniej im bliżej zdawał się być celu. Gdy przeszli tak razem wystarczająco daleko by zniknąć za rogiem jednego z budynków Anderson odwrócił się. Czuł się prawdziwym władcą, czuł swoją moc. A teraz zaspokoi głód. Popatrzył kobiecie w oczy.
- Nie ruszaj się* - rozkazał.
Tym razem na jego twarzy nie gościł miły uśmiech lecz raczej mieszanka satysfakcji i tryumfu.. i zaciekawienia.
Tak, odkrywanie swoich nowych możliwości było wciągające, było intrygujące..
Zaraz zaspokoi głód..
*dyscyplina: Dominacja; umiejętność: Rozkaz
Offline