Forum Sesyjne WoD Havoc'a

Zapraszamy do cieni Świata Mroku.


#16 2012-07-14 00:22:49

Narrator

Narrator

Zarejestrowany: 2012-07-04
Posty: 3150

Re: + Akta - Lance Vance

Lance Vance
Jezioro Stow - Golden Gate Park



- Plan? - zastanowił się przez jedną setną sekundy, po czym odpowiedział z uśmiechem. - Nie sądzę, aby był potrzebny, ale jak chcesz. Idziemy w pobliże tego pawilonu. Ukryjemy się. Zobaczymy co robią, a później spuścimy im wpierdol. Nie róbmy z tego jatki. Jeśli to ludzie, to próbujcie do nieprzytomności, nie ma co pokazywać naszych zdolności. Reszta to inna gadka. No, ale... zobaczymy na miejscu. Patrick, trzymaj się z tyłu. - ostatnie zdanie powiedział do młodego. Co najciekawsze to Lance w kółko widział takie sytuacje, gdzie Xavier nakazywał Patrickowi nie walczyć. Pewno obawiał się o niego, ale to chyba nie było możliwe u Gangrela, prawda? Musiał kiedyś pokazać swoje kły, sam, bez potrzebny innych.
- Mhm. Jak tam w Zoo, Lance? - zapytał Patrick idąc bliżej najmłodszego Gangrela. Nie było co czekać, więc ruszali na miejsce.

Offline

 

#17 2012-07-14 00:38:00

 Bossk

Obserwator

Skąd: Nowy York
Zarejestrowany: 2010-08-10
Posty: 476

Re: + Akta - Lance Vance

-Prosty plan. Podoba mi się.

Fakt, mało skomplikowane. Przynajmniej w teorii, teoria zwykle nijak ma się do praktyki o czym Lance doskonale wiedział. Ba, cieszył się z tego. W końcu, gdzie ten dreszczyk emocji i niepewności kiedy wszystko idzie zgodnie z założeniami? Wtedy też można się wykazać. Ruszył spokojnie wraz z resztą, ponownie chowając swoje łapska do kieszni ciemnofioletowej bluzy. A jego wzrok spoczął momentalnie Patricku. Młody powinien nauczyć się radzić sobie sam, a cóż, protekcjonalne podejście Xaviera może mu w końcu wyjść bokiem. Ale nie mu o tym decydować.

-W Zoo? Cisza i spokój o tej porze. Czyli norma. Eh, cholera. Czasem mi aż szkoda tych zwierzaków.

Offline

 

#18 2012-07-14 12:25:28

Narrator

Narrator

Zarejestrowany: 2012-07-04
Posty: 3150

Re: + Akta - Lance Vance

Lance Vance
Jezioro Stow - Golden Gate Park



- Tak, szkoda. Może by się dało-
- Nie rozmawiajcie już. Nigdy nie wiadomo czy tamci mają dobry słuch. - przerwał Xavier. Patrick od razu posłuchał.

Grupka ruszyła w stronę parku. Pośród drzew Lance czuł się o wiele lepiej niż kiedy był śmiertelnikiem. Nadal jednak widział drapiące w oczy budynki, które szpeciły naturę. W tym kierunku szła ludzkość. Dla nich zwierzęta i natura była zabawkami. No, ale nie miał dużo czasu na rozmyślanie. Celem grupy była wzgórze, które jest otoczone przez jeziorko Stow. Po przekroczeniu przez mały mostek na drugiej stronie, postanowili ruszyć na górę. Stamtąd mogliby obserwować pawilon i jakby zaszła potrzeba zbiec na dół.
Dewooz i Xavier wręcz od razu wskoczyli na drzewa, które lekko zachwiały się pod ich ciężarem. Patrick stał obok Lance'a, a Nikola oparta o drzewo spoglądała w dół na pawilon. Chiński pawilon ani trochę nie pasował do otoczenia. Jasnoniebieski kolor dachu, a reszta konstrukcji czerwona. Może by pasował w Chinach czy u innych żółtkach, tutaj wyglądał śmiesznie. Lance kątem oka widział, jak Patrick trzymał ręce głęboko w swojej bluzie. Czy życie jako wampir naprawdę było dla niego?

Czekali spokojnie w ukryciu na gości. Kiedy zaczęła dochodzić godzina zobaczyli, że na pawilonie pojawił się ktoś. Co zdumiało Lance'a, a nawet widział to samo wrażenie na oczach Nikolu. Nie słyszeli kolesia, jak szedł po kamiennej drodze, a nawet nie widzieli w którym momencie się tam pojawił. Po prostu się pojawił, znikąd. Z daleka Lance widział, że to jakiś typek w garniturze, a przy jego boku był brązowy boxer na smyczy. Czekał chwilę i nagle z jeziora wyszło trzech typków. Tak, z jeziora.
Jednego od razu rozpoznał z daleka. Zed Bernaky, sąsiad Westwooda. Pamiętał, jak raz Zed zaprosił ich na piwo, ale odmówili. Westwood nie chciał zbyt przywiązywać się do sąsiadów, ale zawsze mówił, że nie wymieniłby ich na kogokolwiek innego. Odbierali jego listy i paczki kiedy go "nie było" za dnia. Zapraszali nawet na grilla w nocy. Przez chwilę wspominał momenty spędzone z swoim Sire. Nigdy nie miał tak wspaniałego kumpla. Nie miał jednak czasu na wspomnienia.
Tych troje wyglądało na normalnych ludzi. Zmoczonych i bezdomnych. Widział jak chylili głowy do faceta w garniturze. Lance słyszał jedynie urywki ich rozmowy. Wygląda na to, że ci z stawu przepraszali, a koleś w garniturze ich wysłuchiwał i po przeproszeniach kazał im znowu czekać i nie wychylać łbów. Słyszał też jeszcze jeden głos z dołu, ale nie potrafił go zrozumieć i nie widział do kogo on należał. Wiedział jednak, że czas ataku się zbliża.
- Dewooz, Nikola. Garniak nie wygląda na człowieka. Jest wasz. My się zajmiemy resztą. Lance bierzesz cel. - mówił spokojnie Xavier nie odrywając wzroku od pawilonu.

Offline

 

#19 2012-07-14 15:24:08

 Bossk

Obserwator

Skąd: Nowy York
Zarejestrowany: 2010-08-10
Posty: 476

Re: + Akta - Lance Vance

-Uważajcie na siebie.

Zwrócił się do Nikoli i Dewooza. Powiedzmy że nie chciały żeby populacja Gangreli w mieście zmalała, w końcu tworzyli coś w rodzaju sfory. Poza tym, zawsze dobrze jest mieć jakieś wsparcie. Po chwili zerknął na Xaviera i skinął tylko łbem i szybko wrócił ślepiami do obserwowania przez kilka chwil Zed'a. On był jego zwierzyną na dzisiejszą noc, czy mu się to podobało czy nie. Od czasu swej śmierci, widział wiele dziwnych rzeczy, które jeszcze jakiś roku temu byłby dla niego po prostu nierealne. A nie podobał mu się ten typek w garniturze. Kimkolwiek by nie był.

-To wyruszam na łowy. Powodzenia.

I no cóż, Lance cichaczem zaczął podążać w stronę swojego celu, tak aby nie przykuwać czyjejś uwagi, i mając cały czas na oku typka który był sąsiadem Westwooda.

Offline

 

#20 2012-07-14 19:39:06

Narrator

Narrator

Zarejestrowany: 2012-07-04
Posty: 3150

Re: + Akta - Lance Vance

Lance Vance
Jezioro Stow - Golden Gate Park



Theme

Grupka zaczęła powoli schodzić z górki do pawilonu. Ich cele skończyły właśnie rozmawiać. Facet z psem ruszyli w bok, drogą w stronę mostku. Dewooz i Nikola zrobili to samo. Chcieli go zatrzymać przy moście. Cokolwiek będzie się działo przy pawilonie, to te dwie grupki siebie nie zobaczą. Xavier, Lance i Patrick mieli po jednym dla siebie. Tak przynajmniej myślał Vance. Xavier cicho do swego Childe powiedział, aby trzymał się z tyłu i się nie oddalał. Idealny moment, aby nabrał samowystarczalności zmarnowany - przynajmniej w oczach Lance'a.

Trójka mokrych ludzi rozmawiała ze sobą i przestali, jak zobaczyli, że ktoś do nich schodzi. Na początku chcieli udawać biedaków i poprosić Gangreli o trochę drobnych. Zed jednak miał inny plan.
- Jasny gwint! Oni nie przyszli tutaj gadać! - powiedział, gdy tylko zobaczył Vance'a. Jego kumple popatrzyli po sobie i wrócili wzrokiem na wampiry, z uśmiechem. Przerodził się on w coś nienaturalnego. Ich szczęki i część korpusu otworzyły się rozrywając ubrania. Mieli teraz trzyczęściowe paszcze z kilkoma liniami ostrego uzębienia. Lance nigdy w życiu takiego czegoś nie widział. Żaden z Gangreli w grupie. Patrick nawet pisnął z przerażenia. Cała trójka w pawilonie była jakimiś monstrami, które na pewno nie będą chciały gadać z nimi, chyba że się ich przekona. Xavier miał już pomysł jak.
- Let's party. - powiedział Xavier, a z jego dłoń wyrosły ostre szpony.

Offline

 

#21 2012-07-15 04:32:43

 Bossk

Obserwator

Skąd: Nowy York
Zarejestrowany: 2010-08-10
Posty: 476

Re: + Akta - Lance Vance

-Jasny chuj.

Burknął Vance, widząc cóż, niezbyt miłą i przyjemną przemianę trójki. Jakieś cholerne dziwadła, potwory, ofiary. W takich chwilach cieszył się, że wampiryzm nie wpływał aż tak na wygląd. No, chyba że jest się cholernym Nosferem. Jednakże, mógł się spodziewać czegoś podobnego. Nie miał zielonego pojęcia co to było, i po prawdzie, niewiele go to obchodziło. W tej chwili liczyło się tylko to, żeby zmusić ich do gadania... Albo się ich pozbyć. Najwyższa pora wykorzystać wypitą dzisiejszej nocy krew. Moment później, dłonie Lance'a przekształciły się w ostre jak brzytwy szpony*. Był już gotowy, warknął i zacisnął mocno zęby, by sekundę później przejść do natarcia razem z Xavierem.

*Transformacja poziom 2; Dzikie pazury

Ostatnio edytowany przez Bossk (2012-07-15 04:33:18)

Offline

 

#22 2012-07-15 21:18:39

Narrator

Narrator

Zarejestrowany: 2012-07-04
Posty: 3150

Re: + Akta - Lance Vance

Lance Vance
Jezioro Stow - Golden Gate Park



Xavier postanowił zabrać ze sobą dwóch. Po ich twarzach widać było, że są uradowani tym faktem. Chcieli go zaskoczyć. Jeden przyjąłby cios i uniknął, a drugi rzuciłby się z pyskiem na wampira. Problem był jeden. Xavier nie był zwykłym wampirem, którego można tak zaskoczyć, a nawet pokonać. Zanim zrobili dobry krok od siebie, aby wdrążyć plan, to Xavier już przy jednym z nich stał. Jak się zamachnął na jednego pazurami, to zrobił z niego talarki. Ręka poleciała w kilka stron i jeszcze przejechał mu po twarzy. Drugi typ nie miał szans z nim, widział to. Śmierci się nie bał, było coś o wiele groźniejszego, więc rzucił się na najbardziej otwartą osobę z całej grupki.

W tym czasie Lance rzucił się na Zeda. Jego paszcza zdradzała, że już nie jest tą samą osobą co kiedyś. Geniusz Lance'a oczywiście nie był skierowany na tej dedukcji, ale jak tutaj chlapnąć Zeda, aby nie zabić. Za długo się zastanawiał i zobaczył, że leci na niego jego cel. Odskoczył w tył, ale potwór pyskiem złapał go za rękę. Nic nie poczuł. Żadnego bólu. Kiedy pysk potwora puścił szpon Lance'a, to murzyn zobaczył, że jego ręką jest prawie cała. Wampirza odporność na rany była niebywała. Mały uśmiech i tym razem kontratak. Machnął pazurami po klatce piersiowej, a raczej po dolnej części pyska potwora. Wyrwał mu kilka zęby i trochę mięśni. Stał jednak cały. Miał kontynuować atak, gdy zobaczył, że Xavierowi obok zwiewa trzeci potwór. Nie, nie zwiewa. Rzuca się na Patricka. No czas, aby się nauczył walczyć albo zginie. Mógłby interweniować, bo przecież Patrick był o krok, dwa od niego. No, ale pewno Xavier zaraz krzyknie, aby młody Gangrel uciekał od potwora. Jednak to co usłyszał go zaskoczyło.
- Lance! Spierdalaj od Patricka! - co? On ma od niego uciekać? Czemu? Gdy znowu kątem oka spojrzał, to zobaczył jak struga krwi poleciała w górę. Biedny Patrick nie wyglądał już na takiego biednego. Miał na dłoniach dwukrotnie dłuższe pazury od Lance'a, ale wyraz twarzy wskazywał coś niepokojącego. Młody chłopak wręcz rzucił się na potwora, który śmiał go zaatakować. Z szaleńczym śmiechem wbijał i wyciągał swoje pazury. Rozrywał go na strzępy. W oczach było widać szał i demoniczną radość z mordu. Nawet Zed padł na tyłek. Xavier w tym czasie wykończył swojego wroga i ruszył powolnym i ostrożnym krokiem w stronę Patricka. Młodego trzeba uspokoić inaczej ich wszystkich pozabija.

Offline

 

#23 2012-07-15 22:41:38

 Bossk

Obserwator

Skąd: Nowy York
Zarejestrowany: 2010-08-10
Posty: 476

Re: + Akta - Lance Vance

Lance nie miał pojęcia co się stało w pierwszej chwili, jednak gdy usłyszał polecenie od Xaviera zerknął automatycznie na to co się stało z Patrickiem. Jak, czemu, z jakiej do cholery, racji? Kogoś chyba poniosło. I to bardzo. Młody sobie nie radzi, a Xavier jeszcze go broni. Gdyby to zależało od niego, pozbył by się go. Jednak, Lance zrobił nakazał potężniejszy Gangrel. Wycofał się na znaczną odległość, stojąc gdzieś za Xavierem, na wszelki wypadek. Gdyby jednak potrzebował pomocy, i wyszłoby tak że gówniarza nie da się uspokoić. Zerknął jeszcze na moment na potwory które przed chwilą jeszcze żyły, a teraz nie miały już tej przyjemności. Szybko jednak wrócił wzrokiem do Patricka.

-Kurwa mać.

Burknął tylko przez zaciśnięte zęby. Czuł że pazury jeszcze mu się przydadzą.

Offline

 

#24 2012-07-16 00:03:36

Narrator

Narrator

Zarejestrowany: 2012-07-04
Posty: 3150

Re: + Akta - Lance Vance

Lance Vance
Jezioro Stow - Golden Gate Park



- Pilnuj Zeda. - powiedział Xavier, który szedł dalej w stronę Patricka. Lance wiedział, że mówił to do niego. Młody psychopata właśnie skończył swój mord i spojrzał w górę. Więcej ofiar dla niego, taką miał minę i to widział Vance. Bestia była straszna u tego chłopaka. Maniakalny morderca i jeszcze te pazury. Nie dziwne, że chłopaka trzymał na krótkiej smyczy - jest zagrożeniem dla wszystkiego co się rusza. Trzeba było go uspokoić. Właśnie to miał zamiar zrobić Xavier. Tylko czemu nic nie mówił? No, i się Lance domyślił czemu. Patrick rzucił się na Xaviera z chęcią poszatkowania go. Niestety musiał się posiłkować tylko jego pięścią. Wampir musiał spalić niemałe zapasy Vitae, aby nie tylko posłać chłopaka w stronę drzewa jednym uderzeniem, ale też przy tym aby rozniosło mu na kawałki szczękę. Patrick odbił się od drzewa, który już nie będzie rósł pod tym samym kątem co wcześniej. Zaczął wypluwać zęby, a Xavier patrzył dalej co młody robi. Na szczęście się udało. Chłopak się odezwał. Wymamrotał pytanie - "Co?", a przynajmniej to chciał zrobić. Szczęka była w kawałkach. Miał szczęście, że uderzenie nie wyrwało jego głowy.

Offline

 

#25 2012-07-16 00:32:46

 Bossk

Obserwator

Skąd: Nowy York
Zarejestrowany: 2010-08-10
Posty: 476

Re: + Akta - Lance Vance

No tak, to trochę wyjaśnia. Był niebezpieczny. Dla siebie i otoczenia. Niepotrzebne ryzyko, i po co to komu? Miał nadzieje że Xavier wiedział co robi. Odciągnął w końcu od nich wzrok, i przeniósł na Zeda, przystawiając mu swoje szpony tuż pod coś co wcześniej było twarzą. A może dalej jest? Kieś cholerne dziwadło. Przemówił do niego mało przyjemnym tonem głosu, ba tonem który raczej nie zniósłby sprzeciwu.

-Nie ruszaj się i niczego nie próbuj, sukinsynu. Zaraz sobie porozmawiamy

Szpony na drugiej dłoni trzymał nieco niżej, w pogotowiu gdyby stwór planował wykonać jakiś gwałtowny ruch.

Offline

 

#26 2012-07-16 17:00:45

Narrator

Narrator

Zarejestrowany: 2012-07-04
Posty: 3150

Re: + Akta - Lance Vance

Lance Vance
Jezioro Stow - Golden Gate Park



- Gdzie Dewooz i Nikola? - zapytał Xavier rozglądając się. - Lance, poszukaj ich, a ja tutaj przypilnuje.
Patrick w tym czasie próbował wstać, ale postanowił, że oparcie się o ścianę będzie najlepszą opcją. Lance widział, że młody spokojnie regeneruje swoją szczękę, jednak nie idzie jak powinno być. Ma teraz większą szczękę, a zamiast zwykłych zębów, widział podobne do tych, które mają rekiny. Szybko sobie przypomniał informacje na temat tego co właśnie zobaczył. Klątwa klanu Gangrel. Za każdym razem, kiedy jeden z nich wpada w szał, to zmienia się bardziej w zwierze. Westwood pod butami miał stopy przypominające żabie stópki. Powiedział mu wtedy, że prawie każdy Gangrel nie przemienia się w jedno zwierze. Mieszanka różnych zwierząt to najczęstszy przypadek Gangrela, który wpadł w szał o jeden raz za dużo.

Offline

 

#27 2012-07-16 19:10:24

 Bossk

Obserwator

Skąd: Nowy York
Zarejestrowany: 2010-08-10
Posty: 476

Re: + Akta - Lance Vance

Trzeba się pilnować. Lance miał do tej pory szczęście, i jakoś obeszło się bez zwierzęcych elementów. Chociaż, tak w gruncie rzeczy jak tak o tym myślał, to za bardzo jemu by to nie przeszkadzało. Z drugiej strony, trochę by mogło utrudnić funkcjonowanie w świecie ofiar. A tego by jednak nie chciał. Murzyn rzucił jeszcze szybkie spojrzenie na Zeda, i przejechał mu pojedynczym pazurem po 'brzuchu'. Zapewne miało to być małe ostrzeżenie z jego strony.

-Bądź grzeczny, kutwiarzu.

I rozpoczął poszukiwania pozostałej dwójki towarzyszy, wytężając swój wzrok oraz nieprzeciętny słuch. Vance zaczął od miejsca w którym widział ostatnim razem ich oraz cel który obrali.

Offline

 

#28 2012-07-16 22:13:42

Narrator

Narrator

Zarejestrowany: 2012-07-04
Posty: 3150

Re: + Akta - Lance Vance

Lance Vance
Jezioro Stow - Golden Gate Park



Theme

"Gdzie oni są?" zaczął się zastanawiać Lance. Biegł dróżka, która prowadziła do mostka. Tutaj mieli być, ale nigdzie ich nie widział. Zaczął się rozglądać i przebiegł przez mostek. Jego nadzwyczajny słuch pozwolił mu usłyszeć kogoś. Osoba stękała z bólu. Ominięcie kilka krzaków i znalazł Dewooza, a raczej to co z niego zostało. Rastaman próbował właśnie odpalić sobie jointa jedną ręką. Drugiej nie miał, a gdy Lance przyglądał się ranom, to zobaczył, że wampir stracił nawet nogi. Coś rozerwało go na strzępy, a ten nadal żył.
- Zawiedliśmy, co? - zapytał Dewooz. Nie potrafił zapalić jointa.

Offline

 

#29 2012-07-16 23:25:42

 Bossk

Obserwator

Skąd: Nowy York
Zarejestrowany: 2010-08-10
Posty: 476

Re: + Akta - Lance Vance

-Ja pierdole. Gdzie Nikola? Ten w garniaku Cie tak urządził? Ja pierdole.

Lance nie mógł uwierzyć, że jakiś jeden skurwiel był w stanie załatwić dwójkę gangreli. A może jednak był? I gdzie do cholery była biegaczka? Murzyn kucnął przed Dewoozem, z krzywym wyrazem twarzy. Pomógł mu odpalić jointa, i rozejrzał się dookoła. Nieco nerwowo. Zdecydowanie nerwowo.

-Daliśmy dupy po całości. Trzymaj się, stary.

Offline

 

#30 2012-07-17 16:30:35

Narrator

Narrator

Zarejestrowany: 2012-07-04
Posty: 3150

Re: + Akta - Lance Vance

Lance Vance
Jezioro Stow - Golden Gate Park



- Myśleliśmy, że nie był taki groźny. - pociągnął wreszcie za swojego blanta. Lance widział, że jego rany się nie zasklepiają. - Nikola chciała przekonać psa, aby zaatakował swoje pana. Zanim się obejrzałem, to pies rzucił się na nią. Hej, luzik, dude. Nikola sobie poradzi z psem. Chyba, że straci głowę. Nie widziałem co się stało. Nie mogłem jej pomóc. W moich rękach zamieniła się w proch. Później zobaczyłem... - wypluł jointa. Ledwo się trzymał. - ... ten pies cały się otworzył. Jak kurwa banan i się na mnie rzucił. Masz tu efekt. Uważajcie na niego. - Lance czuł, że coś jest nie tak. - Ma chyba jakąś truciznę. Niszczy mnie od środka... nie mogę... się zregenerować. Chujowo nie? - wskazał na niego palcem i się uśmiechnął. - Wiesz co, Lance? Jesteś spoko typ. - Lance widział jak ubrania rastamana opadają, jakby znikał od środka. Pierwszy raz na oczy widział śmierć wampira. Na jego oczach typ zamieniał się w proch. "Od serca do końcówek ciała", jak mówił Westwood na temat śmierci wampira. Była to całkowita prawda. Dewooz uśmiechał się do końca, a jego dłoń wisiała w powietrzu do końca przemiany. Po czym całe ramie padło na ziemię. Rozerwane ubranie z prochem w środku. Tak to określą ludzie, którzy to zobaczą. Ciało Nikoli, a raczej jej ubranie i proch dostrzegł niewiele dalej.
"Te, West, po chuj brałeś tego świeżaka? Przecież kurwa narobi nam problemów." przypomniał sobie słowa Dewooza. Podsłuchał kiedyś rozmowę jego i Westwooda. Jeśli Dewooz miał coś wobec Lance'a, to tego nie okazywał. Pierwszy raz od tego momentu usłyszał od tego wampira jakieś dobre słowo.

Offline

 
http://www.wodhavoc.pun.pl/chatbox.php <- Pełny ChatBox

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
住宿 波亚纳布拉索夫