Zapraszamy do cieni Świata Mroku.
Obserwator
-No i dobrze że gówno ciebie obchodzi. Masz zielone i spierdalaj...
Murzyn zaczął grzebać w kieszeni w spodniach, chociaż nie miał zamiaru płacić. Nie ma mowy, po tym ile i tak dziś stracił zachowa sobie chociaż te parę stów na pocieszenie. Podszedł więc do kapitana grzebiąc w jednej kieszeni a gdy wyciągnął dłoń z dolarami w jego stronę, a kiedy marynarzyk wyciągnął łapę po ich odbiór ścisnął ją szybko i mocno drugą ręką, a potem uderzył barkiem. Niech się wywali chuj, będzie przynajmniej mógł na spokojnie wgryźć się w jego szyje. Murzynowi przyda się posiłek po spierdolonej robocie. Dobry posiłek.
Offline
Joseph Jablonsky
Jack Johnson
Doki - Staten Island
Cudowna krew wpłynęła do żył Jacka. Po tym czynie zaczęli zabierać skrzynie i chować je z powrotem do samochodu. Zleciało im kilka minut. Co jednak teraz?
Zadano 2 poważne rany. Wypito 2 Vitae.
Offline
Obserwator
Jack oblizał sobie usta i najzwyczajniej w świecie zapakował się do samochodu gdzie poczekał na Josepha. Gdy ten już wlazł odjechał kawałeczek. Był zdecydowanie nie w humorze.
-Kurwa mać... To były jakieś pierdolone mutanty z mackami które nawet nie potrafiły gadać.... Co robimy teraz?
Offline
Joseph zamyślił się czekając na powrót Jacka, tak że prawie nie zauważył jego powrotu. Prawie, bo nie był już człowiekiem, a bestia jest zawsze czujna, szczególnie gdy inna jest w pobliżu. Tym niemniej ludzki jeszcze spory kawałek Jo myślał o pewnej kobiecie, obdarzonej pięknymi bursztynowymi oczami i kruczoczarnymi, opadającymi falą pierścieni włosami. -"Cholera." Skarcił się w myślach i ciągle patrząc za okno odpowiedział na pytanie współwampira.
-Mo-może wrócimy do tego ma-a-gazynu i przeszukamy go, albo po po-porostu zadzwońmy do kogoś na gó-górze.
Offline
Joseph Jablonsky
Jack Johnson
Doki - Staten Island
Magazyn w dokach nie wyjawił nic, co mogłoby im pomóc. Ciało osobnika w skrzyni miało tylko telefon z numerem do Stephena. Nic więcej. Pozostało im poinformowanie szefów o wydarzeniu. Tylko czy to będzie rozsądne posunięcie ze strony młodych?
Offline
Jo wzruszył ramionami, przygładzając żółtą bluzę. Niech się dzieje co chce, przecież nikt go już nie zabije. Trza przyznać się do błędu. Pod jednym warunkiem oczywiście...to Jack będzie się tłumaczył.
Offline
Joseph Jablonsky
Jack Johnson
Doki - Staten Island
Jack i Jo zajechali z powrotem pod swoich panów. Czarnoskóry opowiedział wszystko co się wydarzyło. Ich Sire nie byli zadowoleni.
- Wygląda na to, że mamy na głowie coś więcej niż kultystów. - odezwał się Stephen.
Offline
Joseph spojrzał na czarnoskórego. "Kultyści?" Pomyślał. "Jakaś sekta popaprańców, uważających że należy się rozmnażać tylko w kręgu własnej rodziny, oraz traktujących noszenie bawełnianych majtek jako grzech śmiertelny." Uśmiechnął się pod nosem, mimo iż sytuacja nie była do tego zbyt odpowiednia.
Ostatnio edytowany przez Eru (2010-10-03 18:17:14)
Offline