Havoc - 2010-08-26 23:06:27

http://img.photobucket.com/albums/v149/Havoclivekiller/package1.jpg



Co w niej jest?

Havoc - 2010-08-26 23:27:51

Joseph Jablonsky
Jack Johnson

Teatr Św. Jerzego - Staten Island
13 Września 2002, godzina 23:50



Pod Teatr zajechał czarny samochód. Z niego wysiadło dwóch wampirów. Joseph czuł, że Bestia się boi jednego, ale na drugiego z chęcią by się rzuciła. To samo czuł Jack do Stephena i Josepha. Po chwili Stephen podszedł do nich i razem sprawdzili bagażnik. Cztery drewniane paczki czekały.
- Dobrze... jedziecie razem do doków, panowie. - odpowiedział Stephen do Josepha i Jacka.

Eru - 2010-08-26 23:35:25

S-siemanko ko-koleś. Joseph uśmiechnął się głupawo.

Bossk - 2010-08-26 23:43:47

-Yo ziom. Rzucił murzyn z lekkim uśmieszkiem do Josepha. Cholera, dlaczego on się uśmiechnął? Nie, wcale go nie bawiło to że koleś się jąka. Wcale a wcale... No dobra, może troszkę. Odrobinkę.
-Do doków. To zbyt wiele nie mówi. Łódź jakaś? Jebiący magazyn z rybami...? Dać to komuś? Czy kurwa co? Murzyn upewnił się za bagażnik jest dobrze zamknięty, a potem podtoczył się w stronę miejsca dla kierowcy.

Eru - 2010-08-26 23:49:55

Podrapał się po łysinie.  "Wygląda na luźnego koleżkę, który urwał się z Harlemu" Jo ruszył w kierunku samochodu. "Uważaj na niego, nie dość, że czarnuch to jeszcze wampir. Złodziej, złodziej krwi". Bestia dorzuciła swoje trzy grosze warcząc w kierunku Jacka.

Joseph raz jeszcze spojrzał na swego sire i wpakował się do wozu.

Havoc - 2010-08-27 13:02:17

Joseph Jablonsky
Jack Johnson

Teatr Św. Jerzego - Staten Island



- Pojedziecie do doków w Staten Island. Adres Limbra 22. Magazyn numer 441 przez 2. Tam znajdziecie kolesia, który zabierze was na kuter i kutrem popłyniecie na spotkanie z pewną grupą ludzi. On zna szczegóły transakcji, więc nie musicie znać haseł żadnych.

Eru - 2010-08-27 13:29:47

Joseph rozparł się na siedzeniu pasażera i zaczął stukać palcami w schowek deski rozdzielczej.  -J-jasne Steve, m-asz gdzieś zapisane t-te wszystkie numerki? zapytał ni z gruchy ni z pietruchy wbijając wzrok w jakąś blondynę w czerwonej wieczorowej sukience, najwyraźniej idącą na przedstawienie.

Bossk - 2010-08-27 13:34:05

-Jasne, jasne. Nie ma sprawy, ziom. Kolejne dziwne zadanie. Czemu Jack czuł że źle się skończy? Murzyn zapakował się do wozu i wpisał na GPS'ie odpowiedni adres. Staten Island, Limbra 22 magazyn 441 przez 2. Ruszył, co dziwne - niezbyt szybko.

-Jack Jonhson, dla ziomków Double J. - Zwrócił się podczas drogi do Josepha.
-Strzelam że też nie masz pierdolonego pojęcia co za jebany eksperyment wieziemy?

Eru - 2010-08-27 13:40:08

Spojrzał na Jacka jak na kosmite, kosmite z niezłą gadaną. -Jo-jospeh ale mów mi Jo. Podrapał się po podbródku -Ekper-eskp...do huja. Nie wiem, je-jestem nowy w biznesie, jeśli w-wiesz o czym mówię. Wskazał na laskę w czerwonym -Niezła c-co. K-kiedyś bym się w-stydził nawet o niej po-pomyśleć, a teraz...robię się głodny.

Bossk - 2010-08-27 13:49:38

-Doskonale wiem o co Ci biega, ziom. Też jestem 'nowy', zajebiście trudno jeszcze niektóre rzeczy ogarnąć ale chuj.
Murzyn zawiesił na chwile wzrok na panience i wyszczerzył się. Dodał więcej gazu, to nie może być daleko.... Prawda?
-Może być. Całe kurewskie szczęście że 'jadłem' przed robotą. Ej swoją drogą... Masz broń? Jack nie rozstawał się z klamką od kiedy został wampirem. Chuj wie czy się przyda, ale zawsze lepiej mieć pod ręką coś czym można rozjebać łeb jakby-co. Nawet teraz pod fotelem kierowcy trzymał swoje zakamuflowane Uzi.

Eru - 2010-08-27 14:14:22

U-unikam przemocy.  Fi-filozofia wschodu i cały ten crap. Wa-lka bez walki koleś.   Jo odwrócił głowę i wyjrzał przez okno. To co za nim widział było całkowitym zaprzeczeniem brooklynu.  Ładne domki, czasem wille ogrodzone wysokim płotem, ostrzyżone trawniki, niezdemolowane sklepy.  -U mnie na dz-dzielni ka-każdy ma gnata, ale teraz wiesz "zero tolerancji" Julianiego. Wo-wolałem siedzieć w cieniu. T-teraz muszę się w nim u-ukrywać.   Josepha chyba zaskoczyły własne, głośne przemyślenia bo wybuchł śmiechem aby je zamaskować.  Cóż, w tym postanowieniu wspomagała go też debilowata aparycja i cholernie żółty ortalion jaki miał na sobie.

Bossk - 2010-08-27 15:59:40

Murzyn parsknął śmiechem, widocznie był przekonany że to był jakiegoś rodzaju żart którego nie rozumiał. No ale trzeba zgrywać kumatego i się śmiać że niby kmini.
-Jak tam chcesz, ziom. Ale jakbyś potrzebował klamki, to mam kilka spluw z odzysku. I nawet działają. W sumie to nie był pewien czy działają, jakoś nie sprawdzał. No po co o tym wspominać? -A kurwa ten... Wracając do tych jebanych paczek. Widziałem co jest w środku. Jakieś kurwa... Mięso? Masa? Cielsko? Chuj wie co. Na pewno nie są to żadne zwłoki.... Mówiłem że to się ruszało? Powiedział to naprawdę spokojnie i spojrzał na Jo, chciał wychwycić jego reakcje. Liczył na to że pewnie będzie wyrażać coś w stylu "Co kurwa?!"

Eru - 2010-08-27 16:18:15

Joseph odwrócił się ponownie w stronę kierowcy. - W-widziałem wiele pojebanych rzeczy. A-ale najśmieszniejsze jest to, że od ma-małego miałem przeczucie, że z tym ś-światem jest coś nie tak.  Prawdziwy świat, tak to nazwał pe-pewien blondas.

Chłopak zamilkł na chwilę, ponownie odwracając głowę. - W-wiesz może co mówi talmud? Potarł czoło palcem wskazującym, jakby usprawniając pamięć - Gdyby oko mogło dostrzec de-demony jakie zaludniają w-wszechświat, wszelkie ży-życie byłoby niemożliwe. Westchnął - W sumie też jesteśmy te-tera takimi de-demonami czy coś. A-ale mimo to nie wiem cz-czym jest ta mielonka czy mięso, o którym mówisz.  Mam tylko na-nadzieje, że nie wpierdoli nas to w ja-jakiąś hekatombę człowieku.   Jo rzeczywiście zrobił teraz minę a'la matka teresa przed wejściem do  kalkuckiego slamsu.

Havoc - 2010-08-27 17:05:12

Joseph Jablonsky
Jack Johnson

Doki - Staten Island



Theme.

Zajechali na doki. Magazyn 441/2 został oświetlony przez księżyc. Tam był ich cel. Ledwo otwarte wejście od strony oceanu puszczało światło od środka na zewnątrz.

Eru - 2010-08-27 17:23:07

-Za-zapalone światło. My-myślisz, że już są s-stary? Przemówił Joseph strzelając z karku.

Bossk - 2010-08-27 17:52:44

-Pewnie tak, ziom. Upewnimy się  że to ten typ i tyle. Chce mieć to kurwa z głowy.
Wyszedł z auta, spod fotela wyciągnął swoje Uzi. Może się przyda? Oby nie. Upewnił się że jest odpowiednia ilość naboi i schował je do kieszeni na bluzie. Trzasnął mocno drzwiami, poczekał na Josepha i zaczął zmierzać w stronę magazynu. Spokojnie. I powoli.
-Do roboty.

Eru - 2010-08-27 18:02:33

Jo wysiadł z auta, jednym ruchem dłoni wyprostował fałdy dresowej bluzy  i spoglądając na bagażnik zapytał. -Bierzemy tą pa-paczke ze sobą?

Havoc - 2010-08-27 18:43:55

Joseph Jablonsky
Jack Johnson

Doki - Staten Island



W środku było kilka skrzyń. Magazyn był prawie pusty. Przed skrzyniami i koło drzwi frontowych stał mężczyzna. Młody chłopak. Wchodząc poczuli coś znajomego. Krew.

Bossk - 2010-08-27 18:44:01

-Nie. Zobaczymy czy to ten koleś i  się wrócimy najwyżej.

Eru - 2010-08-27 18:52:34

Bestia poczuła zapach ale nie ucieszyła się, była raczej niespokojna. Jo nie wiedział dlaczego. Skinął tylko nieznajomemu i poczekał aż Jack zacznie mówić.

Bossk - 2010-08-27 19:00:35

Jack uniósł prawą dłoń w stronę mężczyzny.
-Yo. Ty masz odebrać to co masz odebrać?

Havoc - 2010-08-27 19:08:32

Joseph Jablonsky
Jack Johnson

Doki - Staten Island



- Tak, tak. To gdzie macie przesyłkę? - powiedział. Czuli krew ze skrzyń, a dokładnie z jednej dużej. Chyba była otwarta.

Eru - 2010-08-27 19:19:36

Jo wskazał kciukiem za siebie. W wozie koleś Cholernie go korciło, aby sprawdzić co jest w tych skrzyniach, ale ten biznes był nieopłacalny. Wolał zachować się zgodnie ze swoją filozofią umiarkowania i nie wtykać nosa między cepa a kowadło.

Bossk - 2010-08-27 19:32:37

Jack pokręcił nosem kiedy poczuł zapach krwi. Ziom, panuj nad sobą. Pierdolona Bestia.
-No, w bryce. Chodź z nami to sam zobaczysz. Ewentualnie pomożesz przynieść... A jak nie, to chuj.
Murzyn był zadowolony. Odpowiednia osoba, teraz tylko do auta po paczki...

Eru - 2010-08-27 19:39:18

Zadowolony z tego jak sprawę rozegrał Jack,  chłopak niemal od razu skierował się do samochodu. W końcu to dopiero początek zadania.  Czekał ich jeszcze cholerny kuter a noc nie trwa wiecznie.

Havoc - 2010-08-27 19:43:24

Joseph Jablonsky
Jack Johnson

Doki - Staten Island



Wyszli pod samochód. Pokazali nawet skrzynie mu.
- Dobra... to możecie wypakować i ja je zabieram. Możecie po tym jechać. Sam wszystko załatwię.

Eru - 2010-08-27 19:49:57

"Dziwne" Pomyślał Jo i posłał Jackowi znaczące spojrzenie. Jednak trwało to tylko mgnienie oka chwycił za jedną stronę skrzyni i zaczął ją wyciągać z bagażnika.

Bossk - 2010-08-27 19:55:55

Jack podszedł do bagażnika i wypakował paczki, nie spieszyło mu się z tym jakoś szczególnie. W końcu się pozbędzie tego syfu.
-Ej, ej... Mieliśmy płynąć gdzieś kutrem. Do jakiś typów. Co to za nagła zmiana planów, do chuja? Zwrócił się murzyn do młodego który odbierał paczki.

Havoc - 2010-08-27 20:06:54

Joseph Jablonsky
Jack Johnson

Doki - Staten Island



- Spokojnie chłopaki. Sam to zabiorę. Nie musicie się narażać. Z szefem już gadałem.

Eru - 2010-08-27 20:12:28

Pociągnął powietrze aż jego nozdrza zapadły się do  środka -Ta. Coś t-tu śmierdzi i nie m-mówię tu o krwi z ma-magazynu stary.  Uderzył ręką o rękę. -Ale ja tu tylko s-sprzątam za za to mój kumpel Jack jest ważną sz-szychą i pewno musi s-sprawdzić tą zmianę. Uśmiechnął się do Jacka, zadowolony  że zwalił na niego "czarną"  robotę związaną z telefonowaniem i innym dziadostwem.

Bossk - 2010-08-27 20:41:39

Jack przewrócił oczami i wygrzebał z kieszeni swój telefon. Wolał się upewnić że wszystko jest ok, nie ma zamiaru dać się wydymać jak ostatnio.
-Nie no, spoko. Ale wole to sprawdzić, rozumiesz stary. Nie chciałbym żeby potem się okazało chuj wie co... Zwrócił się z krzywym uśmiechem do typa od paczki.
Wybrał numer do Julesa i zadzwonił, przyłożył komórkę do ucha i...
-Jules, mój ziomie. Ten koleś co miał odebrać paczki mówi że nie musimy z nim nigdzie płynąć jebanym kutrem. Upewniam się że wszystko jest okej stary, ale coś mi tu jebie. I to nie jest gówno na mojej podeszwie.

Havoc - 2010-08-27 20:50:32

Joseph Jablonsky
Jack Johnson

Doki - Staten Island



Mężczyzna wyciągnął pistolet i wymierzył go w Jacka.
- Odłóż telefon i nikomu nie musi się stać krzywda.

Eru - 2010-08-27 21:08:36

Joseph westchnął.  -Wszędzie ta prze-przemoc. Wo-wojna, te-teroryści i  jeszcze ty. Mi wszystko jedno ale mój ku-kumpel chyba ma inne zdanie o tw-twoim niegrzecznym zachowaniu człowieku.

Bossk - 2010-08-27 22:44:06

-Eee... Jasne, jasne. Wyluzuj, ziom
Wkurwił się. Nie lubił gdy ktoś do niego celował z gnata. Do tego bez uprzedzenia, gliny chociaż zazwyczaj raczą poinformować "Stój, bo strzelam!". Odsunął telefon od głowy i zaczął pooowoooli, wsuwać go do kieszeni. Tej na bluzie, oczywiście. Czemu do tej? No bo przecież tam miał swoją zabaweczkę - Uzi. Postarał się zgrabnie przesunąć dłoń z telefonu na broń. Najwyższa pora trzymać ją w pogotowiu, gdyby trzeba było rozjebać mu mordę.
-Czyli jednak chcesz zrobić nas w chuja, co stary? Wkurwiać to powoli zaczyna. Murzyn pomimo wewnętrznego bulgotania gniewu i złości, starał się zachować spokój. A przynajmniej wyglądać na spokojnego.

Havoc - 2010-08-27 22:45:46

Joseph Jablonsky
Jack Johnson

Doki - Staten Island



- Nikt nie musi ginąć o te skrzynie. Po prostu wyładujcie je, a ja sobie je wezmę. Może nawet odpalę wam kilka stówek, co?

Bossk - 2010-08-27 22:58:00

-Te, te, te... Nie ma takiej opcji, do chuja. Jeśli nie jesteś odpowiednią osobą, to bez jebanego przeproszenia: Wy-pier-dalaj! Nie po to się to wjebałem zęby dać się wydymać bez mydła.
Dokładnie. Nie chciał zawieść Julesa. Przecież jest mu coś winny, w końcu dał mu mieszkanie, robotę, życie wieczne, Uzi... Nie, nie. Nie spartoli tego tylko dlatego że jakiś pojeb chce zgarnąć skrzynie dla siebie. Zacisnął mocniej dłoń na Uzi, gotowy w każdej chwili wyciągnąć je z kieszeni.

Havoc - 2010-08-27 23:17:07

Joseph Jablonsky
Jack Johnson

Doki - Staten Island



- Kurwa, mówię ostatni raz! Spierdalajcie! Zostawcie mi skrzynie!

Eru - 2010-08-28 00:59:26

-My-myślałem, że to będzie spokojna ro-robota. Jak u gości z UPC czy coś. Fak, wszystko się po-pojebało.

Joseph rzucił się w bok wykorzystując znajomość uników i sztuk walki, jednocześnie próbując schwytać jedną ręką za nadgarstek a drugą za broń*.


*Zejście z lini strzału i rozbrojenie (rozbrojenie wg. meritu)

Havoc - 2010-08-28 20:54:56

Joseph Jablonsky
Jack Johnson

Doki - Staten Island



Szybkie kilka ruchów i mężczyzna stracił broń. Nawet nie zdążył wystrzelić. Broń poleciała na kilka metrów. Widząc to zaczął uciekać.

Bossk - 2010-08-28 21:12:23

Murzyn nawet nie zdążył wyciągnąć broni kiedy koleś zaczął już wiać, spojrzał na Jo i uniósł wysoko brew z uśmieszkiem. Zdaje się że  jego opinia o nim zdecydowanie wzrosła.
-Heh, zajebista sztuczka, stary.
Odprowadzał go wzrokiem przez chwile. Nie miał ochoty go gonić, a i tak nie miało to sensu. Chuj mu w pięty dla zachęty. Jack sięgnął po telefon i wybrał numer do Julesa. Tryyyń.... Drrryyyyń...

-Jules, mój ziomie. Pojawiła się drobna komplikacja. Typ który miał odebrać paczki i zawieść nas kutrem, chciał nas wyruchać bez mydła i zabrać paczki 'bez nas'. Aktualnie spierdala w pizdu, po tym jak ten zajebisty ziomek wytrącił mu gnata... Wracać do Ciebie? Czy mamy sami naginać tym jebanym kutrem?

Havoc - 2010-08-28 21:15:59

Joseph Jablonsky
Jack Johnson

Doki - Staten Island



- Ale jak chciał was wydymać? To był pośrednik... nawet nie wiedział co jest w skrzyniach.

Bossk - 2010-08-28 21:20:39

-Nie wiem kurwa czy wiedział czy nie. W pewnym momencie powiedział że mamy sobie iść i sam zabierze paczki, zgięty chuj. Jak sięgnąłem po telefon, to chuj zaczął grozić bronią. Pierdolił coś że może da nam nawet parę stów jak opuścimy, jebany skurwiel.

Havoc - 2010-08-28 21:21:51

Joseph Jablonsky
Jack Johnson

Doki - Staten Island



- To musicie załatwić kogoś co zna się na kutrach i z nim popłynąć. Bo koleś który was oszukał się znał i miał kuter.

Bossk - 2010-08-28 21:28:39

-Ja pierdole, zajebiście w chuj. Obsługa kutra to pół biedy... Będzie trzeba jakiś zajebać. Ahh, i gdzie potem mamy płynąć?

Havoc - 2010-08-28 21:37:02

Joseph Jablonsky
Jack Johnson

Doki - Staten Island



- W stronę panny wolności. Powinien być na drodze również statek... taki wypoczynkowy. Biały z napisem Floryda.

Bossk - 2010-08-28 21:51:56

-Mhm, jasne. Czyli do Statuy, spoko ziom. Damy radę. Trzymaj się wtedy...Coś się wymyśli.
Jack rozłączył się i schował telefon. Rozejrzał się dookoła, po dokach. Trzeba znaleźć jakiegoś mośka... Albo chociaż kuter czy motorówkę.

-Stary, pewnie nie masz zielonego pojęcia jak prowadzi się kuter, czy inne pływające chujostwo? Musimy się dostać do Statuy Wolności... Zwrócił się do Josepha, chociaż nie liczył na to ze odpowie "Koleś, co roku wygrywam jebane wyścigi motorówek!".

Eru - 2010-08-30 12:51:19

Jo nie wygrywał wyścigów...jakichkolwiek.  Brał kiedyś udział w nowojorskim maratonie i całkiem nieźle jeździł na rowerze, ale prowadzenie pojazdów mechanicznych było mu niemal tak obce jak savoir vivre w drogich restauracjach na manhatanie.

-Yyy. Sorry. Chyba mu-musisz poszukać innego sternika. Wzruszył ramionami.

Bossk - 2010-08-30 19:44:29

-No to kurwa chujowo... Trzeba będzie kombinować.
Murzyn rozejrzał po dokach. Jebana noc, czemu ludzie nie robią sobie nocnych rejsów?! Zostawił Jo przy paczkach i stanął tuż nad wodą, szukając jakiegoś łatwego łupy w postaci... Motorówki. Zajebać? Czemu nie? To nagły wypadek, zdarza się. A umiał przecież nieźle prowadzić, ba całkiem dobrze. Chuj że samochody, motorówki muszą się podobnie prowadzić. "Na pewno", a przynajmniej na to liczył nasz wampirzy murzyn.

Eru - 2010-08-30 20:00:58

Jo pod nieobecność Jacka postanowił podziałać nieco na swoją rękę.  Podszedł do skrzyń od których zajeżdżało krwią i zajrzał do środka.

Havoc - 2010-08-30 20:05:19

Jack Johnson
Doki - Staten Island



Motorówki były, ale ta część portu była ogrodzona i musiałby wskoczyć do wody, tam gdzie nie ma ogrodzenia i przepłynąć kawałek.

Joseph Jablonsky
Doki - Staten Island



W skrzyni był martwy już mężczyzna. Wykrwawił się na śmierć. Ktoś go przebił nożem z dwa razy. Związał nogi i ręce i zakneblował.

Eru - 2010-08-30 23:13:02

-N-niespodzianka. Wyjąkał chłopak, gdy zobaczył trupa.  Nie chciał nic kombinować i wrócił do pilnowania skrzynek. "Jak w cholernym 'ojcu chrzestnym'" Usiadł na ziemi.

Bossk - 2010-08-30 23:24:17

-Ja pierdole... Ja pierdole!
Jack szarpnął łapami ogrodzenie oddzielające go od motorówek. Gdy chwilowa złość mu przeszła, spojrzał na swoje dłonie... A potem znów na ogrodzenie. Kurwa, musieliby przecież jeszcze wrzucić te paczki do motorówki. Nie ma opcji żeby je zmoczyć. A wtedy? Wtedy wpadł mu do głowy zajebisty pomysł. A przynajmniej taki mu się wydawał. Rozejrzał się konspiracyjnie do dokoła, po raz kolejny. Czy aby jakiś jełop nie patrzy w jego stronę, uśmiechnął się lekko widząc że nikogo w pobliżu nie ma - prócz Josepha oczywiście. Najwyższa pora wykorzystać te wampirze moce w praktyce. Pora zabawić się w Worverina. Jack skupił swoją krew w dłoniach, po chwili z wysunęły się z nich trzy kościste szpony. Ostre szpony*.
-O kurwa mać... Normalnie upierdalać aż miło. Zaśmiał się przyglądając się im chwile, a potem zaczął uderzać swoimi szponami w siatkę. To nie może być przecież jakoś cholernie mocne. Wolverin rozwalał takie jednym cięciem... Prawda?


*Transformacja, Szpony Bestii.

Havoc - 2010-08-30 23:37:01

Jack Johnson
Doki - Staten Island



Siatki pękały pod naporem szponów Jacka.

Joseph Jablonsky
Doki - Staten Island



Joseph słyszał, jakby ktoś rozcinał metalową siatkę.

Bossk - 2010-08-30 23:50:05

-No kurwa, tak trzymać.

Gdy w końcu Murzyn wyciął w siatce odpowiedni otwór, czyli taki aby ktoś wzrostu człowieka mógł na spokojnie przejść oczywiście przeszedł na drugą stronę. Nie chował na razie szponów, mogą się przecież jeszcze przydać. Zaczął iść powoli po pomoście do którego przymocowane były motorówki, szukając jakiejś ładnej. Pojemnej, co by zmieścił się on, jego nowy kumpel i paczki. Gdy w końcu znalazł coś odpowiedniego, po prostu wskoczył na motorówkę i 'rozbroił' ewentualne zabezpieczenie pazurami. Spróbował ocenić czy da rade to to gówno odpalić, czyli po prostu zaczął grzebać w kabelkach. Miał przecież wprawę w odpalaniu kradzionych samochodów, to musi działać podobnie. Po prostu musi.

Havoc - 2010-08-30 23:57:57

Jack Johnson
Doki - Staten Island



Niestety nic. Nie chciał ani ruszyć, ani się zapalić.

Bossk - 2010-08-31 00:19:26

-Kurwa, kurwa... KURWA!! Rozdarł się wkurwiony Jack, widząc ze na nic jego wysiłki. Rozpierdolił więc szponami kierownice, czy tam ster. No to gówno co mają motorówki. Szybko jednak uspokoił się. Spokój. Trzeba pomyśleć. Wstał i wrócił na pomost, murzyn znów zaczął się rozglądać i szukać czegoś wzrokiem. Czego tym razem? Ano jakiejś szalupy czy porządnej łódki. I wioseł też. Czasami 'najprostsze' rozwiązania są najlepsze.

Eru - 2010-08-31 11:42:06

Gdy usłyszał brzęk rozcinanej siatki wstał i spojrzał w kierunku przystani motorówek.  Po pierwszych okrzykach wskazujących na najstarszy zawód świata sam krzyknął.  -W-wszystko ok Jack?

Havoc - 2010-08-31 15:25:28

Jack Johnson
Doki - Staten Island



Była jakaś łódka na wiosła, ale czy popłynie z nimi i skrzyniami? Jack miał wątpliwości.

Eru - 2010-08-31 23:46:34

Józkowi znudziło się czekanie i ruszył w stronę przystani taszcząc ze sobą kłopotliwą przesyłkę.

Bossk - 2010-08-31 23:47:41

-Ta, ta... Jest zajebiście w chuj! Odezwał się głośno słysząc nawoływania Jo. Zajebiście w chuj. Wcale tak nie było, pomysły mu się kończyły. Wrócił powoli w stronę swojego towarzysza z miną niezbyt zadowoloną, ba poddenerwowaną wręcz.
-Wrr... Kurwa mać, chuj do dupy. Pomysły mi się kończą. Ni chuj nie mogę odpalić żadnej pierdolonej motorówki, do tego te jebane łódki są w pizdu małe. Jakoś nie chce mi się płynąć wpław z paczkami na plecach. Jakiś pomysł, ziom?

Eru - 2010-09-01 00:05:22

N-nie damy rady, fale za duże.  M-może załadujmy s-skrzynie na wóz i skoczmy d-do przystani r-rybackiej. Jak się uda to znajdziemy jaki kuter do wy-wynajęcia razem ze sternikiem.  S-słyszałem o jakichś kubańczykach...rozumiesz stary? Jo podrapał się po głowie. Wy-wycieczkowcem na statue tego nie zawieziemy.

Bossk - 2010-09-01 07:49:49

-Ta, to chyba będzie najsensowniejszy kurwa pomysł zamiast stać tutaj i kwitnąć...
Murzyn załadował paczki z powrotem do auta. Znów, po raz kolejny. A potem z miną głębokiego wkurwienia wlazł do wozu, na fotel kierowcy jak zwykle. Odpalił auto. Trzeba pojechać do tej pierdolonej przystani rybackiej. Jak tam nikogo nie znajdą, to Jack się porządnie wkurwi. Oj tak.
-Chce mieć to kurwa mać z głowy, i tak się niepotrzebnie przeciąga. Może nawet dorwiemy jakiegoś kubańczyka...

Eru - 2010-09-01 09:42:14

Wpakował się do auta wystawiając łokieć na zewnątrz. - W ma-magazynie leżał jakiś t-trup.  Pe-pewnie też wyczułeś tą krew. Chy-chyba go zadźgali. O-obawiam się że zrobił to ten fiut co nam groził k-klamką Jo wyjrzał przez okno. -Pojebana a-akcja

Bossk - 2010-09-01 10:51:10

-Ta, wyczułem. Pewno to był ten ziomek z którym mieliśmy się spotkać, a ten chuj go zajebał i chciał nas wkręcić... Nie z nami te numery, do kurwy nędzy.

Eru - 2010-09-01 13:06:07

Joseph kiwnął głową i zadowolony z kumatego wspólnika cieszył się nocną przejażdżką. Milczał bo i o czym mu było rozmawiać.  Chciałby zapytać o to jak Jack przelazł przez siatkę, ale wolał się nie angażować.

Havoc - 2010-09-01 13:46:16

Jack Johnson
Doki - Staten Island



Była przystań rybacka niedaleko. Dużo kutrów, ale żadnego rybaka. Niedaleko był bar dla marynarzy, ale światła powoli tam gaszono.

Bossk - 2010-09-01 13:57:17

Jack zatrzymał się nieopodal baru. Trzeba się streszczać, skoro zamykają. Wysiadł z auta zostawiając na razie paczki, i ruszył pędem do baru. Chciwy rybak, to jest to czego mu teraz trzeba. Stanął w drzwiach i z uśmiechem na twarzy przejechał wzrokiem po mordkach w barze.
-Dobry wieczór panowie! Już zamykacie? A szkoda, szkoda... Pewno już nikt nie będzie robił kursów żadnych, hm? Późna pora,  ale zapłata byłaby odpowiednia. Krótko, zwięźle i na temat. Nie ma co owijać w bawełnę z rybakami czy innymi marynarzami.

Eru - 2010-09-01 14:45:13

Jo zastanawiał się przez chwilę ile sobie zażyczą za przewóz ładunku o nieznanej zawartości i pochodzeniu. Usługi szmuglerskie nie są pewnie tanie, ale nie znał się na tym, ponieważ niczego przemycał.

Havoc - 2010-09-01 18:40:24

Jack Johnson
Doki - Staten Island



- Kursik? - wstał jakiś rybak z białą czapeczką. - O co chodzi? - podszedł do nich. Reszta klientów się gapiła na nich.

Bossk - 2010-09-01 19:52:49

-No, no... Mały kursik. W dwie strony. Jack uniósł kącik ust widząc że znalazł się jakiś 'ochotnik'. Ściszył nieco głos i zaczał się wycofywać w stronę samochodu, pokazując przy okazji gestem rybakowi żeby szedł za nim.
-Potrzebuje się z kolegą i pewną przesyłką dostać do Statuy Wolności, a potem tutaj z powrotem. Da się zrobić, ziom? Eee, znaczy marynarzu! Pomyślał chwile. Nie miał przy sobie za dużo pieniędzy. Zresztą, nigdy ich dużo nie miał. Ale założył że ewentualny wydatek zwróci mu się z nawiązką.
-Dwie stówy po dopłynięciu do statuty, i drugie dwie jak wrócimy. Razem cztery stówy zielonych. Zależy nam na czasie. Da się załatwić, hm?

Eru - 2010-09-01 20:02:07

Widząc Jacka idącego z rybakiem Jo ucieszył się. Widać współwampirowi poszło nadzwyczaj łatwo.

Havoc - 2010-09-01 20:54:50

Jack Johnson
Doki - Staten Island



- Cztery stówki? Dobra. - reszta baru wróciła do swoich spraw. - Pokażcie przesyłkę i idziemy z nią do kutra.

Eru - 2010-09-01 21:08:08

Chłopak wysiadł z wozu i otworzył bagażnik. -T-to nie zajmie wiele miejsca sir

Bossk - 2010-09-01 21:24:02

-No, nie zajmie dużo miejsca, ziom. Prosta robota.
Jack postawił na chwilę przesyłki na ziemi. Musiał przecież zamknąć samochód żeby nikt go nie zajebał.
-Dobra, prowadź to tego swojego kutra i płyniemy w pizdu. Murzyn znów zaczął się siłować z paczkami, co by przenieść je na kuter rybaka. Był zadowolony, znalazł jakiegoś frajera i nawet nie zadaje za wielu pytań. Dobrze w chuj.

Havoc - 2010-09-01 22:27:19

Joseph Jablonsky
Jack Johnson

Doki - Staten Island



Ruszyli ze skrzyniami na kuter. Mężczyzna nie zadawał żadnych pytań co tam jest. Mieli szczęście, albo pecha?
- Odpływamy? - zapytał marynarz, kiedy skrzynie były na statku. - Do pani Wolności?
Coś im jeszcze brakowało, ale co?

Eru - 2010-09-02 00:45:09

Jo wzruszył ramionami, co znaczyło "niech Jack odpowie".

Bossk - 2010-09-02 22:40:40

Jack przeklął pod nosem gdy po raz kolejny tej nocy musiał przeładować paczki z swojego auta... Tym razem na kuter. Oby to był ostatni raz dziś. Oby. Stanął sobie przy skrzyniach i skinął do "Kapitana" z uśmieszkiem.
-Ta, płyniem w pizdu. Do Pani Wolności.

Havoc - 2010-09-03 21:06:09

Joseph Jablonsky
Jack Johnson

Rzeka - Staten Island



Popłynęli. Coś im brakowało, ale co? Nie istotne? Może.

Theme.

Płynęli, aż natrafili na inny kuter. Był cały poniszczony. Rdza go dotykała, tutaj pęknięcia. Na statku stały trzy osoby, wszystkie ubrane w żółte przeciwdeszczowe płaszcze z kapturami. Nie widzieli ich twarzy, ale chyba na nich spoglądali.
- Mieliście się z kimś spotkać? - zapytał rybak. Byli dobre kilkanaście metrów od statku.

Eru - 2010-09-03 21:46:57

-M-mieliśmy, ale nasze in-instrukcje stały się nie-aku-aklu aktualne Odpowiedział Joseph i jak natchniony spojrzał w niebo, drapiąc się przy tym po podbródku. "Kurwa, trup znał te wszystkie hasła i szczegóły. Mam nadzieje, że Jack ma jakieś moce dzięki którym odgadnie o co biega."
Pomyślał w końcu chłopak, w żółtym ortalionowym dresie.

Bossk - 2010-09-03 23:07:32

-Ta, ta.
Odpowiedział na odczepnego murzyński wampir. Jack skrzywił się znacznie spoglądając na mijany złomo-kuter. Jego Sire mówił coś o białym jachcie... Ale tego gówna na pewno nie można nazwać jachtem. A gdy przeniósł wzrok na trzy sylwetki, schował tylko jedną dłoń do kieszeni na bluzie. Myślał. Ni to jacht, ni to statua... "A jebać ich".

-Daleko jeszcze, ziom? Wypalił w końcu do "kapitana" odwracając w końcu głowę od mijanego kutra.

Havoc - 2010-09-04 20:33:24

Joseph Jablonsky
Jack Johnson

Rzeka - Staten Island



Czy daleko? Tego nie wiedział nikt. Do statuy był spory kawałek. Po kilku minutach na horyzoncie był biały jacht. Floryda.

Bossk - 2010-09-05 22:28:49

Jack uśmiechnął się na widok jachtu. To znaczyło że dobrze idzie... Chyba. A przynajmniej tak mu się wydawało. Mógł w sumie spytać Julesa co to za tych jachtem, ale pies to trącał... Chyba. Murzyn spojrzał w stronę Jo.

-Chyba dobrze idzie...

Havoc - 2010-09-05 22:31:50

Joseph Jablonsky
Jack Johnson

Rzeka - Staten Island



Zatrzymali się przy jachcie. Nie było zapalonych świateł, silnik wyłączony i nikogo na pokładzie. Czyżby siedzieli w środku?

Bossk - 2010-09-05 22:47:32

Raperski wampir zmierzył jacht wzrokiem, zatrzymał na na dłużej wzrok na napisie "Floryda". Podszedł do "Kapitana" z lekkim uśmieszkiem.

-Dobra stary... Zatrzymasz się obok tego jachtu. Tak żeby dało się wleźć, a my pójdziemy coś sprawdzić. Nadążasz? To nie był do końca miły Jack, to był raczej Jack który nie lubił kiedy mu się odmawia. Tak, zdecydowanie ten.

Havoc - 2010-09-05 22:58:36

Joseph Jablonsky
Jack Johnson

Rzeka - Staten Island



Kapitan kutra zrobił, jak mu kazano i zatrzymał się tuż przy jachcie. Nawet przywiązał liny, aby za daleko nie odpłynęły statki z powodu nurtu.

Bossk - 2010-09-05 23:10:31

Jack wyposażony w swoją ciemnoniebieską bluzę z kapturem i elegancką kieszenią (W której skądinąd, trzymał Uzi) zaczął wspinać się po drabinkach aby dostać się na jacht. Gdy już znalazł się na górze, zerknął w dół, na kuter i wydarł się do Kapitana i Josepha.

-Jo, ty może lepiej zostań i pilnuj skrzynki... Ja tutaj ogarnę sytuacje, ziom! Jak coś będzie chujowo szło, to zacznę się drzeć.

Havoc - 2010-09-05 23:13:12

Joseph Jablonsky
Jack Johnson

Rzeka - Staten Island



Statek wyglądał na pusty. Mógł sprawdzić co mieli pod podkładem, ale tam było miejsce tylko na jakieś bagaże lub silnik. Wejście pod, gdzie były jakieś łóżka, znajdywało się za drzwiami. Tam też była kuchnia i pewno tam by przesiadywali ludzie.

Eru - 2010-09-06 20:34:20

Joseph wzruszył ramionami i spojrzał tylko za odchodzącym Jackiem.  Usiadł na skrzynkach i zastygł w bezruchu. Przez chwilę miał ochotę popatrzeć na kapitana, ale  powstrzymał się. Nigdy nie wiadomo co sobie pomyśli bestia.

Bossk - 2010-09-07 17:55:28

Jack rozejrzał się niepewnie po statku. Nie było zbyt rozsądne iść samemu gdy chujwieco może się zdarzyć, no ale przecież był czarny. Nie widząc nikogo zaczął ostrożnie przeszukiwać jacht. Nie mógł być przecież opuszczony, kto normalny zostawia jacht w prawie że dobrym stanie na środku morza? No właśnie, nikt. Murzyn w swych poszukiwaniach nie omieszkał zajrzeć do miejsc takich jak sypialnie, kuchnia czy nawet ładownia. Po cichu i z dłonią w kieszeni.

-Ja pierdole... Wymamrotał podczas przeszukiwań. Chciał to wszystko mieć już za sobą, zamiast tego pojawiają się dalsze schody.

Havoc - 2010-09-07 18:32:11

Joseph Jablonsky
Jack Johnson

Rzeka - Staten Island



Theme.

Gdy tylko otworzył drzwi, to dotknął pewien zapach. Zapach krwi. Widział, że w środku są ludzie. Martwi. Zostali przedziurawieni jakimiś włóczniami. Może rybackie narzędzie? Nie istotne. Istotne było, że ktoś nie tylko wbił je w ich głowy, ale też wybebeszył ich. Okropny widok. Gdyby Jack miał normalny żołądek, to pewno by coś zwrócił. Nikt nie żył.

Jak tylko się odwrócił, to zobaczył, że po jego prawej coś złapało za burtę. Jakieś macki. Ośmiornica? Nie. To coś właśnie wskoczyło na statek, a za nim kilka innych. Osobnicy w żółtych kapokach.
- R'luh. - odezwał się jeden z nich. Dziwny język, nawet fonetycznie byłoby trudno Jackowi go powtórzyć.

Bossk - 2010-09-07 19:31:14

-O kurwa mać, ja pierdole... Murzyn nawet nie patrzył za długo na zmasakrowane ciała. Za dużo podobnych rzeczy widział. Ktoś mógłby powiedzieć że o wiele ze dużo. Gdy spostrzegł że coś włazi przez burtę, automatycznie ścisnął mocniej dłoń na Uzi schowanym w bluzie. "A to kurwa co?" pomyślał. Wiedział że ten świat był pojebany i nie do końca go znał. Ale że aż tak? Starał się zachować powagę na twarzy. Zewnętrzny spokój i opanowanie.

-R'lo...Eee? Niezbyt rozumiem. "Interes"? Możliwe że to były typy które miały odebrać paczkę... Trzeba improwizować. Po raz kolejny tej nocy.

Havoc - 2010-09-07 19:57:40

Joseph Jablonsky
Jack Johnson

Rzeka - Staten Island



- R'luh! - znów odezwał się stwór, ale tym razem krzyknął. Jack mógł zobaczyć już ich twarze, a raczej to co po nich pozostało. Wyglądali jak dziwne połączenie macek i ludzi. Prosto z koszmarów. Prosto. Ich krwistoczerwone oczy spoglądały na niego. Nie były zadowolone.

Eru - 2010-09-07 20:33:35

Joseph siedział znudzony na skrzynce. Nudy, nawet mimo pięknego widoku na nocny Nowy York odbijający się w tafli wody.

Bossk - 2010-09-07 21:28:25

O kurwa mać. Jakieś pierdolone potwory z głębin czy inne chujostwo. Do tego wkurwione. Gdyby był człowiekiem, pewnie już miałby kupę w gaciach. To źle wróży... Oby nie jadły wampiryzny. Twarz Jacka wykrzywiła się znacznie widząc z 'czym' ma do czynienia. Ciągle trzymał dłoń w kieszeni stojąc w jednym miejscu, chociaż już wyliczał sobie ewentualną trasę do spierdalania.

-Eeem... Yyym... "Skrzynka"? "Dostawa"? Mamy ją, czeka. "Problemy", pośrednik zrobił nas w chuja. Starał się wyjaśnić, wytłumaczyć czy po prostu znaleźć jakiś 'wspólny' język.

Havoc - 2010-09-08 14:58:42

Joseph Jablonsky
Jack Johnson

Rzeka - Staten Island



Oczy potworów na chwilę zaświeciły.
- N'gha! - krzyknęła cała trójka. Chyba chciały zabić Jacka, a raczej na pewno. Rzucili się w jego stronę.

Bossk - 2010-09-08 19:46:59

-Ja pierdole! Wypierdalać ode mnie jebane mackowce!
Rozdarł się murzyn wyciągając z kieszeni Uzi. Ale nie, nie planował strzelać. A nóż chuje się przestraszą? A potem? A potem zrobił to co było najlepszym wyjściem... Wykorzystał obliczoną trajektorię trasy do spierdalania i zaczął spierdalać w te pędy. Nawet nie wykorzystywał drabinki żeby zejść na kuter, po prostu wyskoczył przez burtę prosto do wody. Drąc się przy tym -Spierdalamy panowie! SPIERDALAMY!

Eru - 2010-09-08 21:09:54

Jo poderwał się na nogi. -Jack co je-jest? Krzyknął  i wstał na równe nogi. Cały czas był obok skrzynek, teraz przygotowany na najgorsze rozglądał się za prowizoryczną bronią, ewentualnie osłoną - bo kto wie o co murzynowi chodzi.  - Po-potrzebujesz wsparcia sta-stary?!

Havoc - 2010-09-08 23:17:25

Joseph Jablonsky
Jack Johnson

Rzeka - Staten Island



Udało im się uciec. Mackowe potwory próbowały dopaść Jacka, a jedynie jego koszulkę dziabnęły. Musiał ją od razu zdjąć, bo zaczęła syczeć. Ich dotyk był pełny kwasu.
- Co to kurwa było?! - zapytał kapitan. Widział jak odwiązywał linę potwory. Nie tylko to, bo one jeszcze po tym jak uciekali wskoczyły do wody.

Eru - 2010-09-08 23:53:28

- Ch-cholera wie Spojrzał na Jacka. -Jak-kieś ś-świry albo teroryści

Bossk - 2010-09-09 07:51:53

Przemoczony murzyn bez koszuli wdrapał się na kuter. Gdyby żył, pewnie powinno mu być zimno. Ale całe szczęście, nie było.
-Spierdalamy kurwa! Szybko do chuja! Jebani terroryści... Ja pierdole, czy wszystko zawsze musi się zjebać?!
Sam Jack stanął na krańcu kutra z bronią wymierzoną w wodę, gotów strzelać gdy tylko jakieś ciulstwo się wynurzy.

Havoc - 2010-09-09 17:28:38

Joseph Jablonsky
Jack Johnson

Rzeka - Staten Island



Zaczęli wracać do doków. Kapitan nawet nie zadawał już pytań, a tylko przeklinał pod nosem. Nawet minęli zniszczony kuter, który był już pusty. Wyglądało na to, że ich nie dogonią.

Eru - 2010-09-09 17:32:19

"Cholernie dziwne i niezbyt udane zakończenie." Pomyślał Jo.  Ale niestety nie wpadł na to iż może gdyby mieli hasło misja przebiegłaby inaczej.

Bossk - 2010-09-09 17:49:01

-Całe kurwa szczęście, zlali nas... Rzekł Jack spoglądając w wodę i odwracając się w końcu w stronę dwójki. Rzucił tylko Jo krótkie spojrzenie mówiące mniej-więcej tyle co "Zjebaliśmy". Gdy tylko dopłynęli do doków, po raz kolejny tej nocy trzeba było przeładować przesyłkę, murzyn zajął się tym zaraz po opuszczeniu kutra. Kurważ mać. I jeszcze miał zapłacić temu marynarzowi... Może zapomni?

Eru - 2010-09-09 18:25:06

Joseph pomógł wypakować skrzynie. Był cały, a to ważne w przypadku takich "przysług".   Cieszył się tym bardziej, że terroryści nie wysadzili go w powietrze, zmieniając przy tym wampirze ciało w karmę dla ryb i krewetek.

Havoc - 2010-09-09 21:56:17

Joseph Jablonsky
Jack Johnson

Doki - Staten Island



Zajechali do doków. Kapitan do nich podszedł.
- Gówno mnie obchodzi kim jesteście. Dawajcie kasę i spierdalajcie. Nie chce was znać i kurwa wiedzieć co to za skrzynie.

Bossk - 2010-09-09 22:48:43

-No i dobrze że gówno ciebie obchodzi. Masz zielone i spierdalaj...
Murzyn zaczął grzebać w kieszeni w spodniach, chociaż nie miał zamiaru płacić. Nie ma mowy, po tym ile i tak dziś stracił zachowa sobie chociaż te parę stów na pocieszenie. Podszedł więc do kapitana grzebiąc w jednej kieszeni a gdy wyciągnął dłoń z dolarami w jego stronę, a kiedy marynarzyk wyciągnął łapę po ich odbiór ścisnął ją szybko i mocno drugą ręką, a potem uderzył barkiem. Niech się wywali chuj, będzie przynajmniej mógł na spokojnie wgryźć się w jego szyje. Murzynowi przyda się posiłek po spierdolonej robocie. Dobry posiłek.

Eru - 2010-09-10 04:27:56

Jo odszedł kawałek dalej by nie przeszkadzać zbytnio Jackowi w "płaceniu".

Havoc - 2010-09-10 19:56:19

Joseph Jablonsky
Jack Johnson

Doki - Staten Island



Cudowna krew wpłynęła do żył Jacka. Po tym czynie zaczęli zabierać skrzynie i chować je z powrotem do samochodu. Zleciało im kilka minut. Co jednak teraz?

Zadano 2 poważne rany. Wypito 2 Vitae.

Bossk - 2010-09-12 10:07:55

Jack oblizał sobie usta i najzwyczajniej w świecie zapakował się do samochodu gdzie poczekał na Josepha. Gdy ten już wlazł odjechał kawałeczek. Był zdecydowanie nie w humorze.

-Kurwa mać... To były jakieś pierdolone mutanty z mackami które nawet nie potrafiły gadać.... Co robimy teraz?

Eru - 2010-09-16 15:16:31

Joseph zamyślił się czekając na powrót Jacka, tak że prawie nie zauważył jego powrotu. Prawie, bo nie był już człowiekiem, a bestia jest zawsze czujna, szczególnie gdy inna jest w pobliżu.  Tym niemniej ludzki jeszcze spory kawałek Jo myślał o pewnej kobiecie, obdarzonej pięknymi bursztynowymi oczami i kruczoczarnymi, opadającymi falą pierścieni włosami. -"Cholera." Skarcił się w myślach i ciągle patrząc za okno odpowiedział na pytanie współwampira.
-Mo-może wrócimy do tego ma-a-gazynu i przeszukamy go, albo po po-porostu zadzwońmy do kogoś na gó-górze.

Havoc - 2010-09-17 21:34:46

Joseph Jablonsky
Jack Johnson

Doki - Staten Island



Magazyn w dokach nie wyjawił nic, co mogłoby im pomóc. Ciało osobnika w skrzyni miało tylko telefon z numerem do Stephena. Nic więcej. Pozostało im poinformowanie szefów o wydarzeniu. Tylko czy to będzie rozsądne posunięcie ze strony młodych?

Eru - 2010-09-27 16:38:03

Jo wzruszył ramionami, przygładzając żółtą bluzę.   Niech się dzieje co chce, przecież nikt go już nie zabije. Trza przyznać się do błędu. Pod jednym warunkiem oczywiście...to  Jack będzie się tłumaczył.

Havoc - 2010-09-28 23:05:28

Joseph Jablonsky
Jack Johnson

Doki - Staten Island



Jack i Jo zajechali z powrotem pod swoich panów. Czarnoskóry opowiedział wszystko co się wydarzyło. Ich Sire nie byli zadowoleni.
- Wygląda na to, że mamy na głowie coś więcej niż kultystów. - odezwał się Stephen.

Eru - 2010-10-03 18:15:33

Joseph spojrzał na czarnoskórego.  "Kultyści?" Pomyślał. "Jakaś sekta popaprańców, uważających że należy się rozmnażać tylko w kręgu własnej rodziny, oraz traktujących noszenie bawełnianych majtek jako grzech śmiertelny."  Uśmiechnął się pod nosem, mimo iż sytuacja nie była do tego zbyt odpowiednia.

Hotels Riezlern