Forum Sesyjne WoD Havoc'a

Zapraszamy do cieni Świata Mroku.


#1 2014-05-30 22:43:24

Narrator

Narrator

Zarejestrowany: 2012-07-04
Posty: 3150

Po drugiej strony barykady

http://i.imgur.com/g2SsNZkl.jpg
Theme
Witaj, drogi czytelniku. Nazywam się Johnathan Drake i tutaj spisuje swoje wspomnienia. Zdradzam co mną popychało, aby iść w tym kierunku. W ostateczności jednak spisuje te rzeczy dlatego, że nie chcę oszaleć. Ostatnie dni spowodowały, że zapominam dni, momenty ze swojego życia. Wykonuje rzeczy nieprzemyślane, które nigdy w życiu bym nie zrobił. Obawiam się o swoją psychikę, ale najważniejsze, to o swoje życie. Wszystko zaczęło się, kiedy rozpocząłem studia na uniwersytecie. Nie znałem życia na akademiku i miał być to mój pierwszy raz życia bez nadzoru rodziców, którzy mieszkali bardzo daleko. Jedynie wysyłali mi pieniądze, a to mi wystarczyło, aby dogodnie żyć i studiować. Z czasem zaprzyjaźniłem się z ludźmi z roku, a najważniejsze poznałem kilka ciekawych osób. Wśród nich byli członkowie pewnego klubu o nazwie Dzieci Sztormu. Mówili, że to zwykłe miejsce do spotkań i rozmów. Po prostu kącik przyjaźni i wzajemnego zrozumienia czy inne bzdety. Chciałem jednak się zaprzyjaźnić z jak największą ilością osób. Nigdy nie wiadomo, kiedy taka osoba może ci pomóc w przyszłości?
Jednak była to iluzja. Prawda była ukryta za zasłoną. Zacząłem szukać czytać książki, które wręczyli mi członkowie klubu. Tam znalazłem najróżniejsze teorie spiskowe na temat "prawdziwych" powodów pewnych wydarzeń, jak wybuch wojny w Wietnamie, upadek na giełdzie czy pobudki seryjnych morderców. Satanizm, demonologia czy inne takie zabobony, a przynajmniej tak na początku sądziłem, aż się nie zaczytałem w te książki i nie chciałem więcej od nich. Przyciągały mnie, chciałem wiedzieć więcej, a oni to widzieli. Uśmiechali się przyjacielsko, ale wiedziałem jaki ich był cel - rekrutacja. Chcieli mnie przeciągnąć na swoją stronę i im się to udało. Szybko domyśliłem się prawdziwej twarzy ich klubu. Służyli demonowi, a przynajmniej tak mówili. Mieli czarne msze, spotkania przy świecach. Wypowiadali najróżniejsze inkantacje, a nawet zdarzały się rytualne ofiary w postaci małych zwierzątek.
Wszystko wydawało się dla mnie po prostu ekscentryczną zabawą w magów z książek. Bajeczki opowiadane przez matki, które obawiają się o przyszłość swoich pociech. Tak nie było, to było prawdziwe i zobaczyłem, kiedy mnie zabrali na kolejny rytuał na cmentarzysku. Opuszczone miejsce spowite przez mgłę, powodowało u mnie dreszczyk strachu. Przy świecach, krwi kota zaczęli po raz kolejny dokonywać "kontaktu z panem". Tym razem coś im się udało. Jeden z członków padł na ziemię nieprzytomny, a kiedy do niego podeszliśmy, to nagle wstał i spoglądał na nas takim pustym wzrokiem. Nie zachowywał się normalnie. Jego ruchy były powolne. Zapytał przewodniczącego, aby ten zdradził powód przywołania go, a oni chcieli kolejne zadanie. Zimny głos, który wydawał się, że osoba stała w oddali. Myślałem, że to kolejna gra. Myślałem. Właśnie. Były to tylko moje myśli, a ten osobnik co był w środku mojego kolegi wyczuł to i wyciągnął w moją stronę dłoń. Podniósł mnie jedną ręką trzymając za gardło. Dusiłem się i ze strachem spoglądałem na mego oprawcę. "Teraz wierzysz, śmiertelniku?" po tych słowach rzucił mną, jak marionetką. Od tamtego momentu przestałem sądzić o tych wszystkich przeczytanych rzeczach jako bajkach. Teraz to było prawdziwe, a demon miał dla nas plan. Mieliśmy wyruszyć do pewnego miasta i tam dokonać rytuału. Reszta wiedziała, gdzie mamy wyruszyć, a dla mnie to był pierwszy raz.

Offline

 

#2 2014-06-08 21:45:46

Narrator

Narrator

Zarejestrowany: 2012-07-04
Posty: 3150

Re: Po drugiej strony barykady

http://i.imgur.com/ZmZCCYGl.jpg
Naszym celem była mieścina o nazwie Shelbyville. Nie chcieli mi dużo zdradzić, nawet o prawdziwym celu podróży. Moja niewiedza, chęć dalszej podróży z nimi miało dowieść mojej lojalności. Dopiero po tym mieli mi wyjawić całą prawdę. Aktualnie mi wyjaśnili, że odwiedzali miasteczko już trzeci raz. Nie lubili tam obcych, szczególnie w dużych grupach. Jeśli jednak znało się pewne osoby, to można było działać swobodniej. Mieliśmy się powołać na pewną osobę, kiedy tylko zawitaliśmy do miasta. Co mi powiedzieli o samym mieście? Miasteczko, które powoli wymiera. Jedyna rzecz, która ich trzyma to huta. Kopalnia prawdopodobnie długo nie pociągnie. Może nawet już jest wyeksploatowana i nie chcą, aby ktokolwiek wiedział o tym. Nic więcej tutaj nie mieli. Nawet uniwersytet nie byłby w stanie utrzymać tego miejsca na nogach.
Pojechaliśmy pociągiem i już zacząłem się obawiać tego miejsca. Tylko jeden pociąg. Zawsze o tej samej porze i jeszcze jedzie w jedną stronę. Inne pociągi, które przejeżdżały przez miasto pewno nie zatrzymywały się w samej stacji, ale przy hucie na załadunek towaru i odjazd do ich docelowych stacji. Nikt na nas nie czekał. Kiedy opuściliśmy pociąg i stanęliśmy na peronie, to tylko przywitał nas dzwon zapowiadający, że nadjeżdża nasz pociąg. Nie wiedziałem co robić, a kiedy nasza jedyna droga ucieczki odjechała, to lekko się przeraziłem. Reszta zachowywała się, jakby to była jakaś wycieczka. Śmiali się, żartowali i nie przejmowali się moim zachowaniem. Kiedy opuściliśmy stację, to nas przywitała policja. Od razu zaczęły się pytania o nasz prawdziwy cel przybycia do miasta i już myślałem, że nas nakryli. Stało się zupełnie inaczej. Jeden z policjantów rozpoznał przewodniczącego i przeprosił za zachowanie swojego towarzysza. "Jeszcze nie miał z wami do czynienia, panie Roberts." po tych słowach odeszli i nie mieliśmy już żadnych problemów. Kim oni byli? O co chodziło? Wtedy mi wyjaśnili sytuację. Jest kilka "specjalnych" studentów na uniwersytecie, którzy pracują u tutejszego sędziego wypełniając jego polecenia. W zamian za ich służbę dostają kilka niezłych profitów.
Resztę dnia spędziliśmy na zwiedzaniu miasta. Nie mieliśmy w planach odwiedzić uniwersytetu, a przynajmniej tak sądził Roberts. Mieli wszystko przy sobie, więc nie było potrzeby męczyć innych. Miasteczko sprawiało wrażenie spokojnego i miłego miejsca, gdzie ludzie chodzili uśmiechnięci i uradowani ze swej sytuacji życiowej. Nikt tutaj nie chodził bezdomny, smutny czy zdenerwowany. Policja natomiast była podejrzliwa, nawet po usłyszeniu dla kogo pracujemy. Rozpoznałem też mężczyzn w szatach kapłanów, którzy byli tak nieufni nam, że przechodzili na drugą stronę ulicy, aby nas unikać. Dziwne to było miejsce, a naprawdę był to początek mojej przejażdżki. Kolejnego dnia mieliśmy odwiedzić oczyszczalnie ścieków.

Offline

 

#3 2014-06-19 18:38:59

Narrator

Narrator

Zarejestrowany: 2012-07-04
Posty: 3150

Re: Po drugiej strony barykady

http://i.imgur.com/3NbJDRYl.jpg
Więc drogi czytelniku, mam nadzieję, że dalej czytasz? Teraz miało się zrobić "dziwnie". Poszli do tego miejsca. Do tej oczyszczalni ścieków. Czy chcieli mi wyjaśnić dlaczego? Jasne, że nie. Miałem chociaż jakieś pomysły? Nie, nic z tych rzeczy. Wszystko wydawało mi się bardzo dziwne i podejrzane. Myślałem, że co jak co, to pójdziemy nad jakiś cmentarz lub do jakiejś ruiny, ale nie do oczyszczalni ścieków. Miało się to wyjaśnić, kiedy znaleźliśmy się na miejscu. Mnóstwo maszynerii, która działała cały czas. Przyjmowała ścieki z miasta i po oczyszczeniu wracały do kranów mieszkańców. Na miejscu był samochód, policyjny. Kiedy się do niego zbliżyliśmy, to wyszedł jakiś policjant. Uścisnął dłoń przewodniczącego i zapytał "czy jesteśmy gotowi?", na co mu tylko odpowiedział skinięciem. Później pojawiły się pytania na mój temat. Policjant mnie nie rozpoznawał, więc chciał wiedzieć jak najwięcej. Jednak został uspokojony przez przewodniczącego. "On przyszedł na rytuał", "Ach na rytuał. To dobrze. Nie mam więcej pytań" i na tym zakończyła się cała rozmowa. Policjant wrócił do swojego wozu, aby podać nam jakąś mała walizeczkę. Była strasznie mała. Rączkę trzymał za trzy palce. W środku znaleźliśmy kilka fiolek. Jakiś dziwny niebieski płyn. Członkowie klubu i przewodniczący nie czekali. Napili się dziwnego płynu i czekali teraz na mnie. Nie mogłem uciec. Policjant miał przy pasie pistolet. Nie mogłem odmówić. Nie była to taka sytuacja, gdzie dano mi jakiś wybór. Odkorkowałem fiolkę i powąchałem. Zapach był dość znajomy. Przypominał mi szpital. Nie wiedziałem jednak dlaczego. Napiłem się. Nie mogłem udawać, bo to zauważą. Smak był dość dziwny, ale zarazem przyjemny. Czułem się przebudzony, jakbym wypił dużo kawy. Chciałem działać, więc mieliśmy kontynuować nasz rytuał. Podeszliśmy do jednej z dziur, gdzie woda była wpompowywana  z powrotem do miasta. Wyciągnęli jakiś sztylet. Miałem złe przeczucie.

Offline

 
http://www.wodhavoc.pun.pl/chatbox.php <- Pełny ChatBox

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
Szamba betonowe Opoczno mapa fotowoltaiki